Nijola Szczerbo

Gorący czas

W "dalekim"1997 roku, kiedy byłam tylko na pierwszym roku pewien wykładowca powiedział nam, że już od samego początku studiów musimy uświadomić sobie, że w czasie czterech lat nauki nie będziemy mieli ani Świąt Bożego Narodzenia, ani Nowego Roku. Wówczas jego słowa wydawały się absurdalne, jednak już niedługo przekonaliśmy się, że miał rację.

Niedługo po Nowym Roku mieliśmy pierwszy egzamin. Żadne wmawianie sobie, że egzamin jest jeszcze daleko - nie pomogły - całe Święta myślałam wyłącznie o tym, że nie mogę pozwolić sobie udać się na zabawę, ponieważ każdą wolną chwilę muszę wykorzystać na naukę. Tak było w ciągu czterech lat nauki i tak jest do dziś, chociaż, jak nazywają nas na uczelni, jestem starym studentem i w ciągu tylu lat już mogłam przyzwyczaić się do egzaminów i sesji.

Jednak tak nie jest. Niepokój przed egzaminami odczuwam nie tylko ja, ale i większość studentów. Zaledwie umilkną ostatnie odgłosy Świąt, a już wielu studentów bierze się do pracy, ponieważ sesja rozpoczyna się prawie jednocześnie z Nowym Rokiem - drugiego stycznia i zawsze wiąże się z uczuciem obawy i niepokoju.

Chyba najbardziej niepokoją się studenci pierwszego roku, ponieważ jeszcze wystarczająco nie zapoznali się z całym systemem nauczania, nie znają wykładowców. W tym roku wielu studentom, mieszkającym w bursie w miasteczku studenckim w ogóle było trudno przyszykować się do sesji, ponieważ wieczorami i nocą w pokojach nie było światła, ani ciepła. Wielu w ciepłym ubraniu i rękawicach do egzaminów szykowało się na korytarzach - tylko tam było światło.

Dla Ingi - studentki drugiego roku Uniwersytetu Pedagogicznego okres egzaminów też jest trudny, zawsze ma sporo egzaminów i czasami nie wystarcza czasu odpowiednio przyszykować się.

- Ingo, jak się czujesz w pierwszy dzień ferii zimowych?

- Szczerze mówiąc, wspaniale! Wreszcie mam za sobą kolejną sesję i dość dobre wyniki. Podczas sesji zawsze mam tremę, chociaż do egzaminów zawsze jestem przyszykowana, nigdy nie poszłam na chybił- trafił. Wydawałoby się, czego mam się obawiać, przecież ciągle uczę się w ciągu roku, składam zaliczki i sprawdziany, jednak zawsze zakrada się myśl, a co jeśli wykładowca zmieni pytania lub zapyta o to, czego nie doczytałam.

- Nieraz wykładowcy gniewają się, że tego czy owego studenta złapali na spisywaniu. Jak myślisz z jakich powodów studenci sięgają po szperę?

- Jeśli zapytać studentów, dlaczego wybierają taką metodę składania egzaminów, wielu odpowiedziałoby, że to jedyna szansa na złożenie egzaminu. Spisują z różnych przyczyn - jedni nie mają czasu na naukę, ponieważ pracują, inni nie mogą opanować obszernego programu, a jeszcze inni tylko dlatego, że nie mają chęci do nauki.

Trudno jest dla wszystkich. Studenci narzekają na wykładowców, że za wiele potrzebują, wykładowcy nie są zadowoleni z nauki studentów. Wielu wykładowców zaznacza, że ostatnio nie jest ciekawie pracować, ponieważ część studentów przychodzi na wykład tylko po to, żeby odsiedzieć, a egzaminy składają tylko po to, żeby złożyć i całkiem nie ciekawią się ocenami.

Oczywiście można to zrozumieć. Z powodu nawału pracy lub innych przyczyn wielu nie może odpowiednio opanować materiału, więc zadowalają się najniższą oceną, byleby nie płacić za naukę.

I jeszcze jedna rzecz - na przykład na Uniwersytecie Wileńskim studenci jednej grupy podczas sesji egzamin muszą składać tylko w zawczasu wyznaczony dzień i tylko jeden raz. Ci, którzy bez poważnej przyczyny nie składali lub nie przyszli na egzamin, mają nie zaliczony przedmiot. Powtórnie złożyć egzamin można dopiero w ciągu pierwszego miesiąca nowego semestru.

W ogóle student ma prawo egzamin składać trzy razy- jeden w czasie sesji, drugi w specjalnie wyznaczonym czasie i po zapłaceniu odpowiedniej sumy, trzeci- jeżeli nie udało się złożyć w ciągu pierwszych dwóch razy. Jednak studenci obawiają się tego drugiego razu, ponieważ za powtórne składanie egzaminu należy zapłacić około 130 litów, a za powtórne zaliczenie-około 70 litów.

Nijola Szczerbo


Na zdjęciu: Uniwersyteckie podwórko M. K. Sarbiewskiego z już nieistniejącą brzozą
Fot. Bronisława Kondratowicz


Nasz Czas 5 (594)