Robert Mickiewicz

Po wyborcze refleksje

Rozmowa z przewodniczącą Polskiej Partii Ludowej Antoniną Połtawiec

- Jak Pani przewodnicząca ocenia wyniki niedawnych samorządowych i prezydenckich wyborów?

- Wyniki wyborcze dla naszej Polskiej Partii Ludowej uważam za całkiem niezłe. PPL była zarejestrowana zaledwie 2,5 miesiąca przed wyborami i za ten czas, jak wiadomo, uzyskaliśmy jeden mandat w rejonie wileńskim. W Wilnie na naszą partię głosowało prawie 3,5 tys. wyborców, niestety tego okazało się za mało, aby przekroczyć próg wyborczy. Chociaż uważam to za niezły wynik, ponieważ wśród 19 partii politycznych ubiegających się o mandaty w stołecznym samorządzie zajęliśmy 10 miejsce. Znacznie gorzej od nas wypadły bardziej "stare" partie, które funkcjonują na litewskiej scenie politycznej 3 - 5 lat. W rejonie solecznickim do przekroczenia progu wyborczego zabrakło nam zaledwie 27 głosów. Z tym, że w tym rejonie było wyjątkowo dużo nieważnych kart do głosowania. W jakiejś innej miejscowości na Litwie chyba byłoby nie do pomyślenia, aby unieważniono 21 proc. głosów , jak to było dla przykładu w Szorkach.

Oczywiście można byłoby tu apelować, protestować do Głównej Komisji Wyborczej, ale jak świadczy dotychczasowa praktyka GKW nie specjalnie zwraca uwagę na pisma z uwagami i skargami. A niestety miniona kampania wyborcza na Wileńszczyźnie dała wiele powodów do takich skarg. Bo jak inaczej można oceniać wywieszanie w dzień wyborów obok punktów wyborczych reklamowych plakatów, dowożenie wyborców autobusami prywatnych firm, zależnych od obecnych władz samorządowych, wiele dziwnych rzeczy działo się podczas głosowania pocztą. Ale mimo to uważam, że PPL wypadła nie najgorzej, były to nasze pierwsze wybory i na pewno nie ostatnie.

Co się tyczy wyborów prezydenckich to ich wyniki były do przewidzenia. Litwa oczekuje na zmiany. Ta stagnacja, która trwa ostatnie 3 - 4 lata niestety niezbyt dobrze oddziaływała na rozwój gospodarki, na sytuację socjalną, w jakiej znalazła się większa część mieszkańców kraju.

Oczywiście zgadzam się z tym twierdzeniem, że prezydent jest głową państwa, głównym kreatorem polityki zagranicznej i prezydent Valdas Adamkus ma niewątpliwie wielkie zasługi w dziedzinie polityki zagranicznej, jak zaproszenie do NATO i Unii Europejskiej. Ale zastanówmy się, już przed pojawieniem się na Litwie prezydenta Adamkusa nasz kraj dążył do członkostwa w tych międzynarodowych organizacjach. I kto może twierdzić, że gdyby te ostatnie pięć lat prezydentem była inna osoba to Litwę nie zaproszono do tych struktur. Myślę więc, że w polityce zagranicznej kraju zachowa się dotychczasowa linia generalna.

Ale sytuacja wewnątrzkrajowa wymaga pilnych zmian. Nowo wybrany prezydent Rolandas Paksas ma tu obszerne pole do realizacji swych przedwyborczych obietnic. Gdyby udało mu się zrealizować chociażby część z nich, to warto było na niego głosować.

- Dlaczego pani zdaniem Wileńszczyzna tak masowo oddała swoje głosy na Rolandasa Paksasa?

- Rzeczywiście w rejonach solecznickim i święciańskim na nowego prezydenta głosowało więcej wyborców niż na jego rodzimej Żmudzi. Trzeba powiedzieć, że R. Paksas cieszył się masowym poparciem także w rejonach wileńskim, trockim oraz w dzielnicach Wilna masowo zamieszkałych przez ludność polską. Takie wyniki mogą świadczyć tylko o tym, że Wileńszczyzna czeka na zmiany. Myślę, że następne wybory samorządowe również wykażą, że podwileńskie rejony dążą właśnie do poważnych zmian. Ponieważ tu również panuje głęboki zastój.

- Litewskojęzyczne środki masowego przekazu niemal jednogłośnie twierdzą, że w minionej kampanii wyborczej przez określone siły na szeroką skalę wykorzystano tak zwane "czarne" technologie wyborcze. Wiele mówi się, o tym, że do tego w znacznym stopniu przyczynili się rosyjscy fachowcy od socjotechnologii. Czy to również dotyczyło Wileńszczyzny?

- Trzeba wyraźne konstatować, że tak brudnych wyborów jak w podwileńskich rejonach nie było chyba w skali całej Litwy. I jest to niewątpliwie "zasługa" Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Szczególnie agresywnie swą kampanię AWPL prowadziła w stosunku do Polskiej Partii Ludowej. W dzisiejsze czasy szanujący się politycy nie zachowują się tak nawet w stosunku do swych największych przeciwników politycznych.

Jeden dobitny przykład z minionej kampanii. Na wzorcach kart do głosowania AWPL - owcy w nazwie Polskiej Partii Ludowej notorycznie skreślali słowo Polska. Ciągle rozpuszczano pogłoski, że większość kandydatów PPL to nie Polacy. Zapominając, że akurat w przeciwieństwie do członków PPL wielu z obecnych działaczy AWPL przypomniało sobie, że są Polakami zupełnie niedawno, gdy z polskości bezpiecznie można było już sobie czerpać całkiem niezłe zyski.

Jeszcze jedno istotne spostrzeżenie z minionej kampanii wyborczej, to olbrzymie środki rzucone przez AWPL na własną kampanię reklamową. Jeśli Akcja Wyborcza Polaków na Litwie uważała, że ma absolutne poparcie ludności to po co było wyrzucać na reklamę tyle pieniędzy. "Popularna" partia mogła przecież wykorzystać te środki na pomoc dla najbiedniejszych mieszkańców rejonu, na wybudowanie Domu Starców, o którym mówi się już od siedmiu lat albo na Dom Dziecka w rejonie wileńskim. Zamiast tego pieniądze wykorzystano na rozpowszechnianie oszczerczych pogłosek.

Przy okazji chciałabym poinformować, że kampania reklamowa PPL była chyba jedną z najskromniejszych w porównaniu ze wszystkimi partiami, jakie wzięły udział w wyborach. Na reklamę wydaliśmy zaledwie 3000 Lt.

- Jaką przyszłość widzi pani dla Polskiej Partii Ludowej?

- Funkcjonariusze AWPL i w okresie przedwyborczym, i teraz po wyborach twierdzą, że PPL była tworem tylko na jedną kampanię wyborczą. Muszę jednak tych proroków rozczarować. Polską Partię Ludową tworzą ludzie, którzy pracowali dla Wileńszczyźnie jeszcze na długo przed powołaniem jak PPL tak i AWPL. Są to ludzie, którzy dobrze rozumieją potrzeby mieszkającej tu ludności i co najważniejsze wiedzą co trzeba zrobić, aby ich życie na lepsze. Trzeba powiedzieć, że mimo głośnej AWPL - owskiej propagandy, ta partia nie wywiązała się ze swych poprzednich zadań programowych. W tych wyborach AWPL, aby je wygrać, wzięła na siebie jeszcze większe zobowiązania. Zobaczymy czy za cztery lata uda się je zrealizować, czy polepszy się poziom życia naszej ludności.

Na zdjęciu: Antonina Połtawiec

Nasz Czas 2 (591)