Ryszard Maciejkianiec

Naczelny ma głos
Niepokojące analogie

31 stycznia br. minie osiemnasta rocznica śmierci Wilnianina Józefa Mackiewicza, jednego z największych polskich pisarzy wojennego i powojennego okresu minionego XX wieku. Było to więc całkiem niedawno. Sądząc natomiast ze zmian, które za minione lata miały miejsce, a których tak szybkie przyjście nawet pisarz tej klasy nie mógł przewidzieć - minęła cała epoka. Pisał nie po to, by żyć i zarabiać, lecz po to, by dawać świadectwo prawdzie.

Chcąc w rocznicę śmierci jeszcze raz przypomnieć kim był autor Drogi do nikąd, Drogiej Pani, Kontry i Prawda w oczy nie kole, zamieszczamy dziś w "Czasie" jego publikację sprzed trzydziestu laty, w której daje szczególnie wysoką ocenę pisarskiej próbie innego syna Ziemi Wileńskiej - Karola Wędziagolskiego z Jaworowa koło Małych Solecznik i jego Pamiętnikom. Niestety, Pamiętniki nie były w tym czasie dostępne dla naszego Czytelnika, dlatego poinformowanie o ich istnieniu i treści piórem klasy Józefa Mackiewicza mamy nadzieję sprawi przyjemność wszystkim tym, którym droga jest historia naszej ojczyzny i losy jej ludzi. Tym bardziej, że i dziś, po upływie niemal wieku od opisanych wydarzeń, nawet nieuzbrojonym okiem widoczne są niepokojące analogie, stanowiące zagrożenie dla postępu, demokracji, własności i wolności człowieka na Ziemi Wileńskiej. I nadal jak i wtedy nie ma jednoznacznej odpowiedzi, jak powinna się zachować inteligencja, ludzie o pewnym poziomie wychowania i wiedzy wobec agresji, terroru, nieprawnych metod działania, zakłamania, chamstwa, nie mogąc przekroczyć wewnętrznej granicy własnego "ja", by odpowiedzieć pięknym za nadobne.

Wojenny komisarz Kwatery Głównej przy Kiereńskim Włodzimierz Stankiewicz, kowieński szlachcic z dziada pradziada... uznawał, że nie można wobec bolszewików stosować jakiejkolwiek przemocy, bo byłoby to sprzeczne z zasadami demokracji i wolności. Oni zaś po przyjściu do władzy bez najmniejszych wyrzutów sumienia wymordowali kilkadziesiąt milionów ludzi.

Dziś wielu nas napiętnuje, że nie jesteśmy jednolici, żeśmy nie wszyscy skupieni i zwarci pod sztandarem Akcji, która tymczasem na lewo i na prawo wysprzedaje naszą ziemię, ojczyznę i przyszłość. Kto więc dziś z nauczycielstwa, inteligencji zechce wyjść przed szereg, publicznie powiedzieć prawdę, wyłamać się z narzuconego stereotypu myślenia i poczuć się osobiście głęboko odpowiedzialnym za dziś i jutro Ziemi Wileńskiej? I co dla nas jest ważniejsze - dobra opinia o nas, jako na pokaz zwartym środowisku, pod której przykryciem niszczone są podstawy wolności, demokracji i własności - czy też sama w sobie własność, wolność i demokracja?

Niech więc ten dwugłos Wilnian - Józefa Mackiewicza i Karola Wędziagolskiego będzie nam pomocny w rozważaniach o prawdzie, o potrzebie obrony wartości i zasad również w naszych odmiennych czasach.
Tą publikacją w pewnym stopniu wyrównujemy również straty naszych internetowych Czytelników, którzy nie mogli wtedy jeszcze przeczytać cyklu unikanych publikacji Michała Wędziagolskiego z Krakowa, bratanka Karola Wędziagolskiego, poświęconych rodzinie Wędziagolskich i Jaworowu pod wymownym tytułem "Jaworowska Atlantyda" ("NG" nr 15 - 19 (401 - 405) za 1999 rok ).

Nasza natomiast codzienność była wypełniona po brzegi drugą turą wyborów prezydenckich, w której zwyciężył Rolandas Paksas, i dyskusją powyborczą. Litewscy intelektualiści z pewnym niesmakiem odnotowali poparcie dla R. Paksasa, wykazane przez ludność polską w rejonach rządzonych przez Akcję, zauważając, że zwycięstwo było możliwe dzięki głosom Rosjan i Polaków. Może więc te wydarzenie będzie początkiem innego myślenia właśnie u elit intelektualnych, przedstawiciele których od nieżyczliwych tonów z okresu "Sajudisu" praktycznie więcej nie zabierali głosu w tematach "polskich", nie doceniając widocznie, iż Polacy również są obywatelami Litwy z prawem głosu, a ich problemy - są problemami Litwy.

Należąc do tej niewielkiej grupy działaczy Związku Polaków, która w roku 1997 w przeddzień drugiej tury wyborów publicznie poparła kandydaturę V. Adamkusa - mieliśmy prawo oczekiwać nie przywilejów, ale co najmniej traktowania nas zgodnie z prawem. Niestety za minione pięć lat nie otrzymywaliśmy odpowiedzi na żadne nasze listy, poparcia w obronie przyznanego przez sąd prawa czy też najprostszego chociażby jednego pozdrowienia dla Związku czy redakcji z rozsyłanych z okazji świąt na tysiące do wszystkich społecznych organizacji na Litwie. Tym nie mniej nie mieliśmy żalu, wiedząc, że nie prezydent tym procesem kieruje, a jego aparat i doradcy. Cz. Okińczyca, który wtedy prowadził niezwykle aktywną kampanię wyborczą na rzecz A. Paulauskasa (podobnie jak obecnie na Akcję), a nieoczekiwanie znalazł się w aparacie V. Adamkusa i totalnie uciął jakikolwiek normalny kontakt polskiego społeczeństwa z urzędem prezydenta, należy też więc uznać za współautora zwycięstwa R. Paksasa.

Historia lubi niestety się powtarzać. Jak wynika z obserwacji, prezydent elekt chcąc mieć większe wpływy również poza własnym urzędem, pragnie sprzyjać powstaniu związanej z nim koalicji w Sejmie i w stolicy, gdzie każdy głos ma wagę złota. Nie jest więc dziełem przypadku, że Tomaszewski natychmiast kardynalnie zmienił kierunek ruchu i treść wypowiedzi twierdząc, że V. Adamkus był złym prezydentem, a R. Paksas będzie bardzo dobrym, bo w swoim czasie przyjął Akcję do koalicji i dał stanowiska dla czterech starostów. Ale, że za te cztery stanowiska Akcja zapłaciła kosztem ludności polskiej tysiącami ha ziemi dla liberalnych i konserwatywnych koalicjantów, ich bliskich i znajomych w rejonie wileńskim- nikt jakoś tego wstydliwie nie wspomina. Jeżeli więc "polskiej" karty przy prezydencie będzie pilnowała osoba o takim poziomie intelektu i emocjonalnej stabilności - zmian na lepsze trudno by było oczekiwać.

A wszystko wskazuje, że tak i będzie. Zwiastunem tego była zresztą kampania wyborcza AWPL, z wielu posunięć bliźniaczo podobna do metod działania sztabu wyborczego R. Paksasa.

W tym numerze "NCz" chcemy również zwrócić uwagę na publikacje dwóch młodych ludzi - artykuł Roberta Szymańskego oraz list Ani Milewskiej, naszej byłej koleżanki redakcyjnej, dziś kończącej Uniwersytet w Bostonie (USA). Jej obawa o możliwość znalezienia się w warunkach obecnej Litwy, wynika z atmosfery urzędniczej nietolerancji wobec wszelkiej próby zmian na naszej małej ojczyźnie, o której pisze R. Szymański, świadcząc jednocześnie jak daleko nam jeszcze do normalności.

Nasz Czas 2 (591)