Ryszard Maciejkianiec

Budować na fundamentach prawdy

Kończący się rok jak zwykle skłania do refleksji nad czasem minionym i nad przyszłością, nad tym cośmy zrobili dobrze i co się nam nie powiodło. I w tym sensie bez pychy należy przyznać, że faktycznie działając w warunkach ekstremalnych za minione kilka lat mieliśmy szczęście zrobić sporo.

Skupiona wokół Związku i tygodnika grupa działaczy zbudowała bądź zrekonstruowała cztery domy polskie, pierwsi wśród polskich i jedni z pierwszych pism na Litwie uruchomiliśmy stronę internetową "Naszej Gazety" - "Naszego Czasu", mając już dziś dostępne dla całego świata ponad dwuletnie archiwa, zrealizowaliśmy wizję wydania polskiego pisma integracyjnego opartego na współpracy redakcji na Litwie, Łotwie i w Estonii, dokumentując na dziś i dla przyszłych pokoleń setki współczesnych wydarzeń, zjawisk i postaci, jednocześnie w międzyczasie w ciągu ostatniego roku wydając cztery książki. Dla wielu udało się pomóc dobrym słowem, radą, wiele młodych osób dzięki współpracy z nami i naszej promocji stało się znanymi dla naszego społeczeństwa i świata, zrobiło pierwsze kroki w karierze zawodowej.

I wszystko to cieszy, tym bardziej, że mieliśmy przestać już istnieć 1 marca 2000 roku, kiedy to "nieznani" sprawcy wykradli wszystek sprzęt, urządzenia i dokumenty, demolując całą redakcję. A kiedy po miesiącu częściowo odbudowaliśmy straty - 3 kwietnia 2000 roku nastąpił kolejny w tym samym stylu atak awepelowców, tyle że otwarty, ponawiany i kontynuowany przez kolejne miesiące, uniemożliwiając prowadzenie normalnej działalności wydawniczej. I trwa to w bardziej wyrafinowanej postaci do dziś.

Dlatego każdy kolejny numer, każda publikacja, każda postać, każdy list i każde zdjęcie, które ujrzały po tych wydarzeniach świat na naszych łamach - są nam szczególnie drogie, bo nigdy nie było wiadomo, czy czasem nie będą ostatnie.

Niedawno zakończona kampania wyborcza dostarczyła kolejnych niezatartych wrażeń i bardzo cennych obserwacji, jeszcze raz przekonując, że mimo szczególnie agresywnej formy, setek tysięcy litów polskiego i litewskiego podatnika wydanych przez AWPL na promocję własną i oczernianie oponentów i zachowania stanu posiadania, będącego wynikiem tej gry i zwiększonej aktywizacji na skutek pojawienia się na arenie politycznej Polskiej Partii Ludowej - jest to jednoznaczny koniec pewnego etapu, i że przyszłość Ziemi Wileńskiej może być budowana tylko na fundamentach prawdy, otwartości na świat i gospodarczego rozwoju.

Aby budować podstawy demokracji i przyszłości, trzeba też skończyć z lokalnym środowiskowym totalitaryzmem, kiedy to samorządowa władza w rejonach wileńskim oraz solecznickim i część polskiej prasy na Litwie, wydawana i przekupywana za budżetowe środki tych rejonów, zrosły się jako całość, organizując całe kampanie nagonki na wskazanie według schematu - "Mag. Wil." przygotowuje, "Draugyste - Przyjaźń" publikuje, a "Kur.Wil" przedrukowuje tę samą publikację ( zjawisko nie spotykane w normalnej prasie ) kilkakrotnie w ciągu kilku dni.

Praktycznie przez przypadek, będąc obecnym na jednym z ostatnich przedwyborczym zebraniu Akcji w rodzinnej Bujwidzkiej Szkole Średniej, wsłuchując się w wystąpienia awepelowskich działaczy aż dziw brał, że za minione lata nie zrobili oni nawet najmniejszego postępu w myśleniu i działaniu, przedstawiając zebranym każdy swój urzędniczy krok, za który otrzymują godziwe wynagrodzenie, niemal jak czyn bohaterski. Natomiast tam, gdzie potrzebna była inicjatywa w połączeniu z wizją przyszłości, odrobina serca i wysiłku - nie zostało zrobione faktycznie nic. Że ziemia się nie zwraca, masowo przenosi się do rejonu lub jest wysprzedawana - winne są władze powiatu, nie mówiąc zebranym, że tam od kilku lat bezpośrednio na tym odcinku urzęduje przedstawiciel Akcji Z. Balcewicz, że nie ma dwujęzycznych napisów informacyjnych, winne są bliżej nieokreślone wyżej stojące władze - bo nie przyjechały z Wilna i nie zrobiły tego w szpitalach, przychodniach, domach opieki czy innych miejscach publicznych rejonu itd., itp.

I tak już od kilku kadencji - populistyczne a głośne mówienie o Polakach i ich potrzebach, a poprzez bezczynność i zakłamanie stałe osłabianie polskiego społeczeństwa w postaci wyhamowanej inicjatywy, zaprzepaszczonych nadziei i zmarnowanych wyjątkowych szans, których w innych zmieniających się warunkach nie da się nadrobić. Zresztą same głosowanie w minioną niedzielę, które należy poddać głębszej analizie - to wybitnie lustrzane odbicie stylu zarządzania, nie wiele mające wspólnego z zasadami demokracji. Nie zorientowana w zasadach tej gry i głuszona totalną propagandą ludność jak na razie jej ulega. Miejmy nadzieję, że nie bez końca, bo Wileńszczyzna bez prawdy i poszanowania godności ludzkiej, bez wolności i swobody realizacji inicjatyw społecznych nie może się rozwijać, a jedynie obumierać.

Dlatego w tej sytuacji inicjatywa powołania PPL jest szczególnie cenna, tworzy bowiem zdrową alternatywę, a pierwszy jej skromny wynik wyborów po niespełnia trzech miesiącach działalności w postaci ponad 4% głosów w rejonie wileńskim z jednym mandatem radnego, 3,4% w rejonie solecznickim i 1,5% w Wilnie, razem 5131 głosów - daje nadzieję na dalsze pozytywne zmiany.

Nasz Czas 49 (589)