Ryszard Maciejkianiec

Naczelny ma głos
Życiowe postawy i imitacje na potrzebę dnia

Dzisiejszy magazyn "Czas" rozpoczynamy publikacją szczególną, bo przygotowaną dla naszego pisma przez wybitnego polskiego historyka Piotra Łossowskiego, a poświęconą świetlanej pamięci pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Gabriela Narutowicza, którego przedwczesna tragiczna śmierć nie pozwoliła kontynuować wiernej służby narodowi i ojczyźnie.

W nawiązaniu do wcześniejszych publikacji o rodach szlacheckich na Litwie w rubryce "Złoty skarbiec nauki", promującej dorobek odradzającej się polskiej inteligencji wileńskiej, dziś zamieszczamy skrót pracy magisterskiej Olgi Wołkowickiej, która przedstawia zwyczaje tych, co "na zagrodzie równi wojewodzie".

Na stronie poświęconej wydarzeniom w Polsce kolejna interesująca publikacja prof. Andrzeja Targowskiego, popierająca łączenie się Polski z Unią Europejską. Przytoczona argumentacja jest bez wątpienia aktualna i dla Litwy.

Uważni Czytelnicy na pewno odnotowali, iż przez szereg lat ze szczególną sympatią i szacunkiem pisaliśmy o poczynaniach i dorobku Polaków z Kowna czy Urniaż, którzy w innych, trudnych warunkach, przy całkowitym braku polskich szkół krok po kroku wielkim ofiarnym wysiłkiem krzewią polskie słowo i polską kulturę. W wyniku działa tam kilka zespołów, Kowieński Oddział Związku wynajął, wyremontował i posiada bardzo skromną, ale jednak siedzibę, gdzie od kilku lat działa biblioteka, szkółka kultury i języka polskiego, gdzie też pod kierunkiem wybitnej aktorki Hanny Szumiłło zaistniało zjawisko niezwykłe - dziecięce studium teatralne "Skrzat". Zresztą tegoroczny festyn polskiej piosenki, pierwszy w historii Kowieńszczyzny - był również dowodem, że miniona dekada została wykorzystana właściwie, i że wysiłek organizatorów życia tamtejszych Polaków przynosi namacalne owoce.

Dziś niestety ze smutkiem obserwujemy próbę rozbijania tamtego środowiska, zapoczątkowaną tym, że prof. M. Jackiewicz poprosił o kopię listy członków Związku, aby będąc w jej posiadaniu ogłosić, że prezesem tamtejszego oddziału Związku jest niejaka Abramowicz, nie trudząc się nawet na imitację zebrania czy konferencji. "Wspólnota" ze swojej strony zaczęła odsyłać legalnie wybranych działaczy na czele z Genowefą Chomańską w sprawach działalności siedziby i niedzielnej szkółki albo do tejże Abramowicz, albo do Mackiewicza, mianującego siebie prezesem Związku, nie licząc się ani z wolą ludzi, ani ze Statutem oddziału, ani dorobkiem środowiska, ani z tym, że nie dalej jak przed rokiem Genowefa Chomańska za wybitne zasługi polonijne była nagrodzona wysokim polskim odznaczeniem państwowym. Na odbywające się w Wilnie 11 listopada uroczystości z okazji Dnia Niepodległości Polski Genowefa i Włodzimierz Chomańscy już nie zostali zaproszeni...

Wszystko to jest tak subtelne, tak bezbronne, powstawało z tak wielkim trudem, a tak łatwe do zniszczenia poprzez brak szacunku wobec ludzi, ich bezinteresownego działania, poprzez poniżanie godności człowieka i działacza! Zresztą, mając za sobą kilka lat analogicznych gorzkich doświadczeń jak najbardziej rozumiemy te bóle niezasłużonych poniżeń i moralnych strat, ucząc się jednocześnie znosić to ze spokojem i nadzieją, że sprawiedliwości stanie się jednak zadość.

Widocznie echem tych wydarzeń i sposobem na uniknięcie podobnej sytuacji było powołanie przez środowisko polskie w Kiejdanach z udziałem znanej działaczki polonijnej Eugenii Adamkiewicz samodzielnej, nie związanej z tamtejszym oddziałem Związku organizacji o nazwie Stowarzyszenie Polaków w Kiejdanach "Pochodnia", o czym informowaliśmy w ubiegłym numerze "NCz". Może to być początkiem szerszego procesu zmian, zapoczątkowanym przez ludzi z bogatym doświadczeniem jeszcze z okresu międzywojennego, a którzy w pracy polonijnej nie są w stanie zaakceptować jakiegokolwiek bądź fałszu czy zakłamania.

Na stronach, gdzie zazwyczaj zamieszczamy przedruki z prasy litewskiej - dziś skrót publikacji z tygodnika "Ekstra" o powszechnej i absolutnej korupcji związanej ze zwrotem ziemi, a która w rejonie wileńskim i solecznickim z racji bliskości do Wilna nosi jeszcze bardziej zwyrodniałe formy i odbywa się we wręcz zastraszającej skali. Tym bardziej, że ma to miejsce z udziałem i z cichego przyzwolenia awepelowskich samorządów i ich przedstawiciela w powiecie, którzy powinni byliby z racji obowiązku i wcześniejszych głośnych deklaracji występować w obronie tego wyjątkowo ważnego, decydującego o przyszłości mieszkańców rejonów prawa. Zbierają oni natomiast podpisy w obronie nie ziemi, a Ustawy o mniejszościach narodowych, dla realizacji zapisów której na przeciągu dziesięciu lat bycia u władzy nie kiwnęli nawet palcem, mimo naszych i nie tylko naszych wielokrotnych apeli. Jest to więc jeszcze jeden przykład taniego przedwyborczego populizmu.

Będąc natomiast przy temacie ziemi warto jeszcze raz zaznaczyć, że jej cena wokół Wilna nieustannie rośnie. Po przystąpieniu Litwy do NATO i Unii Europejskiej może nastąpić nawet kilkakrotne zwiększenie. Dlatego podejmując decyzje związane z kupnem - sprzedażą należy to mieć na uwadze, jak też nigdy nie rezygnować z prawa do własności, nadal zachowując wszelkie dokumenty, co bez wątpienia pozwoli będąc w Unii ponownie wrócić do tych tematów z góry wiedząc, że w warunkach obecnej powszechnej korupcji, wielu rzeczy po prostu nie da się załatwić.

Natomiast wyjątkowo agresywna kampania wyborcza Akcji w postaci pomówień, oszczerstw i zakłamania, a wycelowana w nowo powołaną Polską Partię Ludową rozpoczęta na łamach "Magazynu Wileńskiego", "Draugyste - Przyjaźń" i w terenie ostatnio przeniosła się również na łamy "Kuriera Wileńskiego", przekraczając ramy jakiejkolwiek przyzwoitości i etyki dziennikarskiej. Ze swojej strony radio "Znad Wilii" Cz. Okińczyca, będąc w obowiązku za 30 tys. USD niedawno otrzymanych ze "Wspólnoty", również co kilkanaście minut nawołuje do głosowania na akcjonariuszy. Najdroższe i niezliczone afisze, drogie sale, spotkania i bale wobec powszechnej biedy i wieloletnich zaniedbań dopełniają obrazu tego, co dziś wyrabiają na Ziemi Wileńskiej działacze spod nieszczęśliwej trzynastki.

Możliwie ta bezgraniczna demagogia i ogromne środki, w tym wspólnotowe, oraz wykorzystywanie głównie starszego bezbronnego wobec biurokratycznych nacisków elektoratu, pozwolą zachować awepelowskie resztki. Gdyby tak się stało - byłoby to niezwykle groźne, bo wiedząc, że jest to ich ostatnia końcówka - będą rozdrapywać naszą małą i jedyną ojczyznę jeszcze bardziej agresywnie i bezwzględnie. Wystarczy, że Z. Balcewicz, znajdujący się na czołówce awepelowskiej listy w m. Wilnie zostałby radnym - jego bezpardonowe zachowanie się w stosunku do ludzi i naszej ziemi nabierze charakteru polskiego społecznego przyzwolenia. A to by było naprawdę tragiczne na dziś i dla historii.

Warto więc idąc na wybory o tym wszystkim pamiętać.

Nasz Czas 47 (587)