Ryszard Maciejkianiec

Rozbudzić ludzką inicjatywę

Rozmowa z prezesem solecznickiego rejonowego oddziału PPL, nauczycielem szkoły średniej w Białej Wace Piotrem Mejłunem

Pan Piotr Mejłun pochodzi z Dukszt w rejonie wileńskim, ale tak się ułożyło, że życie swe związał z rejonem solecznickim. Po ukończeniu studiów na Wydziale Matematyki w Wileńskim Instytucie Pedagogicznym otrzymał, obowiązkowe w tamte laty, skierowanie do rejonu solecznickiego, do Dajnowy i od tego czasu mieszka w tym zakątku Wileńszczyzny.

Przez sześć lat pan Mejłun nauczał w Dajnowskiej Szkole Ośmioletniej, następnie przeniósł się do Jaszun, gdzie pracował jako zastępca dyrektora, a następnie dyrektor szkoły. W latach 1993 - 1995 zajmował stanowiska zastępcy zarządzającego rejonem i kierownika solecznickiego rejonowego wydziału oświaty.

- Panie Piotrze, co się stało, że AWPL - owskie kierownictwo rejonu zrezygnowało ze współpracy z tak doświadczonym pedagogiem, ale również, co jest nie mniej ważne, doświadczonym administratorem i kierownikiem w tej dziedzinie?

- O tym, że współpracować z tą nową wówczas ekipą się nie da, zrozumiałem już od pierwszych dni. Co od razu rzuciło się w oczy, to ich styl zarządzania rejonem. AWPL - owcy już na samym starcie swej działalności absolutnie nie chcieli wysłuchać odmiennego zdania. Od razu walili pięścią w stół ze słowami "musi być tak, jak my chcemy".

Czym może skończyć się takie kierowanie rejonem, widziałem już sześć lat temu. Jako administrator i kierownik z niemałym stażem mogę powiedzieć, że koncentrowanie władzy w rękach jednej niedużej grupy bez żadnej kontroli, odrzucanie i potępianie pomysłów, propozycji, sugestii pochodzących od osób nie należących do takiej grupy, zawsze doprowadza kierowaną przez nie instytucję do stagnacji, stwarza warunki do rozwoju zjawisk patologicznych.

I tak właśnie się stało w przypadku naszego solecznickiego klanu. Nadrzędnym zadaniem tej grupy stało się zaspokajanie własnych potrzeb, potrzeby ludności rejonu odeszły na dalszy plan. Na licznych zebraniach, zjazdach, wiecach działacze ci mówią o tym, że oświata jest fundamentem naszej świadomości narodowej, jednocześnie po trzy - cztery miesiące nie płacą nauczycielom, którzy przecież niosą ten kaganek oświaty nie zważając na skromne wypłaty. Jeszcze w ubiegłym roku Zdzisław Palewicz - wicemer rejonu, obiecał pedagogom, że "od czerwca nie będzie już żadnych opóźnień", to samo twierdzi kierownik wydziału oświaty A. Jankowski, "zapłacimy, tylko siedźcie cicho nigdzie nie protestujcie, wszystko wam będzie w czas". No i co mamy po tych solennych obietnicach. Po wprowadzeniu nowego systemu finansowania szkół poprzez "koszyczek ucznia", gdy w innych szkołach Litwy skończyły się opóźnienia z płacami dla nauczycieli, w rejonie solecznickim w październiku otrzymaliśmy wypłaty za .... sierpień.

Jak tylko nauczyciele próbują protestować, pisać skargi - natychmiast wywołuje się dyrektora "zbuntowanej" szkoły na dywanik zaczyna się wyjaśniać dlaczego protestują. Nikogo nie ciekawi jak ten człowiek żyje nie otrzymując miesiącami wypłaty. I tak na okrągło przez trzy kadencje. Przed wyborami mówi się ludziom, że "my Polacy, głosujmy na swoich", no i głosowali.

Skutki jednopartyjnego AWPL - owskiego systemu rządzenia na Wileńszczyźnie: poziom bezrobocia jeden z największych na Litwie, bieda, zacofanie gospodarcze, praktycznie zrujnowane rolnictwo, pijaństwo, beznadziejność.

- Proszę pana od czego trzeba byłoby zacząć, aby przełamać tę czarną passę dla naszego regionu?

- Moim zdaniem, podstawą odrodzenia rejonu powinni stać się drobni i średni przedsiębiorcy. W związku z tym głównym zadaniem nowych władz rejonu, jakie wybierzemy 22 grudnia, będzie wspieranie inicjatywy prywatnej, która ma wszelką szansę stać się tą siłą napędową, która dźwignie rejon z zapaści. Niewątpliwym, ale niestety na razie słabo wykorzystanym atutem, jest również geograficzne położenie rejonu - granica z Białorusią.

Obserwując życie naszego rejonu doskonale wiem, że mieszkający tu ludzie mają pomysły, wiedzę, doświadczenie, ale niestety wszelka inicjatywa w solecznickim rozbija się o obojętność władz, ich obawę, że nowe inicjatywy mogą stworzyć warunki do pojawienia się niezależnych ośrodków, a to jak wiadomo dla władz jest śmiertelnym zagrożeniem. Lepiej, żeby wszystko było jak jest, spokojnie, pod kontrolą.

Ale ten "spokój" i "pełna kontrola", wychodzą dla rejonu bokiem. W wyniku takiej polityki nie powstają nowe przedsiębiorstwa, co z kolei powoduje, brak nowych miejsc pracy, ludzie są bezrobotni. Więc jeszcze raz powtarzam, że nowa władza powinna wesprzeć prywatną inicjatywę, zmienić atmosferę w rejonie. Metoda odbijania ochoty do działania jest bardzo prosta: odmawia się człowiekowi jeden raz, drugi, trzeci i w wyniku on po prostu składa ręce, bo rozumie, że nie da się głową rozwalić urzędniczy beton.

- Co pana zdaniem trzeba byłoby zrobić w dziedzinie oświaty?

- Najpilniejszym zadaniem jest zmiana stosunku władz rejonu, najpierw do dyrektorów szkół, a następnie dyrektorów do kadry nauczycielskiej. Co mam na myśli? Trzeba pozwolić dyrektorom i pedagogom na własne zdanie, na prawo do realizacji własnych pomysłów, własnych projektów. Nasi pedagodzy dzisiaj boją się zrobić najmniejszy krok bez "błogosławieństwa" "białego domu". Za każdym razem, nawet w najprostszych sprawach trzeba telefonować do rejonu. A to powoduje, że ludzie po prostu nie chcą kolejny raz niepokoić władzę, która jak już mówiłem, najwięcej ceni sobie spokój.

- Dziękuję za rozmowę.

Na zdjęciu: Piotr Mejłun

Nasz Czas 46 (585)