Robert Mickiewicz

Średnia klasa to fundament społeczeństwa

Rozmowa z członkiem Rady Naczelnej PPL, dyrektorem komercyjnym agencji nieruchomości "Centro Kubas", Zygfrydem Raczkowskim

- Nie jest pan nowicjuszem w polityce. W latach 1987 - 1990 zajmował pan stanowisko wiceministra budownictwa Litwy. Dlaczego zdecydował się pan powrócić do polityki?

- Zdecydować się na ten krok zmusił mnie cały szereg czynników. Przede wszystkim to obecna sytuacja na Wileńszczyźnie. O ile stan rzeczy w skali całej Litwy (mam tu na myśli gospodarkę) powoli zaczyna zmierzać w pozytywnym kierunku, to Wileńszczyzna niestety, coraz bardziej zmierza w kierunku odwrotnym. Ten region wymaga, moim zdaniem, jak najszybszej naprawy.

Nie mam jakichś osobistych animozji w stosunku do liderów AWPL, którzy rządzą podwileńskimi rejonami już prawie dziesięć lat z rzędu, ale skoro sytuacja jest jaka jest i nie ulega poprawie, to moim zdaniem partia i ludzie stojący na czele rejonu powinni wyciągać z tego jakieś wnioski, próbować szukać optymalne rozwiązania w celu poprawy sytuacji. Niestety nie widzę skutecznych kroków w tym kierunku. A region w międzyczasie po prostu dogorywa.

Odpowiadając na powyższe pytanie musiałbym także powiedzieć, że powrócić do polityki skłoniło mnie także moje życiowe i zawodowe doświadczenie i, co również jest niemało ważne w dzisiejszych czasach dla polityka, to ustabilizowana sytuacja rodzinna i materialna.

Jestem ekonomistą i całe życie pracuję właśnie w tym zawodzie. Zajmowałem się i zajmuję ekonomiką nie tyle teoretyczną ile praktyczną. Uważam więc, że mogę posłużyć ludziom swą wiedzą i doświadczeniem.

- Panie Zygfrydzie więc jak z pozycji zawodowego ekonomisty pan ocenia obecną sytuację na Wileńszczyźnie?

- O tym jak jest z tą gospodarką na Wileńszczyźnie każdy jej mieszkaniec odczuwa na własnej skórze. Praktycznie, każda mieszkająca tu osoba może powiedzieć, że jest źle, a większość, szczególnie tych pracujących na wsi, powie że jest wyjątkowo źle. Żeby to zauważyć niekoniecznie trzeba być zawodowym ekonomistą.

Moim zdaniem o wiele ważniejsze jest tu pytanie - co trzeba zrobić, aby sytuację poprawić?. Aby odpowiedzieć na nie trzeba bardzo jasno i niedwuznacznie określić, kto powinien być "motorem" tych reform. Socjalno - ekonomiczne przemiany, jakie zaszły w naszym kraju w ciągu ostatnich kilkunastu lat, dają jednoznaczną odpowiedź -inicjatywa prywatna. To właśnie prywatni przedsiębiorcy są podstawowymi twórcami miejsc pracy, podatków, z których utrzymywana jest sfera budżetowa. Od tego jaki jest stosunek do prywatnego biznesu władzy centralnej i co szczególnie ważne władzy lokalnej, samorządowej w ogromnej mierze zależy poziom rozwoju regionu.

Oczywiście przyciągnąć duże wielomilionowe inwestycje na Wileńszczyznę jest zadaniem bardzo ważnym, ale bardzo trudnym, chociaż ku temu trzeba czynić wszelkie niezbędne wysiłki, a przede wszystkim lokalna władza powinna troszczyć się o rozwój tych swoich drobnych i średnich firm. Doświadczenie cywilizacji zachodniej już dawno udowodniło, że to właśnie klasa średnia jest fundamentem społeczeństwa. Od poziomu jej rozwoju zależy ile tworzy się nowych miejsc pracy dla miejscowej ludności, ile pieniędzy jest w samorządowej kasie. Właśnie władza samorządowa powinna zrobić pierwszy krok w stosunku do średnich i drobnych przedsiębiorców, a nie na odwrót, jak to mamy obecnie.

Ta współpraca nabiera szczególnego znaczenia w przeddzień przyjęcia Litwy do Unii Europejskiej. Musimy pamiętać, że już w 2004 roku nasze przedsiębiorstwa zetkną się w bezpośredniej walce konkurencyjnej z zachodnioeuropejskim potencjałem gospodarczym. To właśnie samorządy, jako władza najbliższa ludziom, powinny pomóc zorientować się we wszystkich wadach i zaletach UE, aby nasz średni drobny biznes mógłby szczęśliwie ominąć te pierwsze i pomyślnie wykorzystać dla dobra ogółu te drugie.

- Proszę pana, to wszystko o czym tu pan mówił jest bardzo ważne i ciekawe, ale jaka we wszystkim tym jest rola szeregowego obywatela?

- 22 grudnia br. odbędą się wybory do rad samorządowych. I to właśnie wybrane tego dnia nowe władze samorządowe, w znacznej mierze będą decydować jak Wileńszczyźnie uda się przebrnąć te bardzo niełatwe procesy eurointegracyjne.

- Panie Zygfrydzie nie sposób nie zadać panu, jako byłemu wiceministrowi budownictwa pytanie - jak pan ocenia tak głośny ostatnio projekt budowy wileńskiego tramwaju, lansowany przez obecne stołeczne władze?

- Może to zabrzmi dziwnie, ale byłem zwolennikiem budowy wileńskiego tramwaju, jeszcze przed kilkunastu laty pracując właśnie w Ministerstwie Budownictwa, za czasów radzieckich. Już w połowie lat osiemdziesiątych było wiadomo, że system transportowy Wilna potrzebuje właśnie takiego środka lokomocji. Tramwaj powinien był stać się swoistym "kręgosłupem" miasta. Przygotowania do budowy pierwszej linii tramwajowej szły pełną parą. Byliśmy już bardzo blisko "wybicia" z Moskwy niezbędnych funduszy na jego budowę, no a jak sprawy się potoczyły dalej czytelnicy doskonale wiedzą. Dzisiaj jednak system transportowy miasta jeszcze bardziej potrzebuje takiego tramwaju.

Ale tu znowu powstaje najistotniejsze pytanie - skąd weźmiemy pieniądze na jego budowę?. Fundusze Europejskie jak wiadomo nie sfinansują w całości tej budowy. Ogromne pieniądze trzeba będzie brać z i tak wyjątkowo szczupłego budżetu samorządu. Z tego powodu trzeba będzie zlikwidować wiele projektów socjalnych, oświatowych, kulturalnych itp. Całe miasto będzie przez dziesięć - piętnaście lat pracowało tylko na tramwaj. Uważam więc, że musimy być realistami, ekonomika jest nauką bardzo ścisłą, więc powinniśmy żyć według posiadanych środków. Eksperymenty w tej dziedzinie bardzo drogo kosztują.

Dziękuję za rozmowę

Na zdjęciu: Zygfryd Raczkowski

Nasz Czas 45 (584)