Ryszard Maciejkianiec

Naczelny ma głos
W dni zadumy i smutku

Wobec zbliżających się dni pamięci zmarłych na stronach magazynu "Czas" zamieszczamy urywki z obszernej pracy magisterskiej Aliny Savanavičienë (Żygiel), zawierającej wyniki szeroko przeprowadzonych badań nad współczesnymi zwyczajami i obrzędami pogrzebowymi na Ziemi Wileńskiej. Niech trud ten będzie przypomnieniem naszej tymczasowości z tym, abyśmy chcieli zostawić dla potomnych godną o sobie pamięć i namacalny pozytywny ślad na ziemi. Zamieszczona praca może też służyć pomocą w organizowaniu uroczystości pogrzebowych zgodnie z naszą tradycją.

Obserwując w minioną niedzielę przygotowania do święta pamięci zmarłych w norwiliskiej parafii, której kościół znajduje się dosłownie na litewsko - białoruskiej granicy, doznawało się niemiłego uczucia. Litewscy żołnierze, którzy nie przepuszczają mieszkańców obecnej Białorusi na groby najbliższych i na mszę św. do kościoła ustawowo, mają w zasadzie rację. Tylko czy mogą osoby, będące dla nich wiekowo dziadkami, dojeżdżać na cmentarz okrężną drogą poprzez Dziewieniszki czy Klewicę, nadrabiając kilkadziesiąt kilometrów, mimo że groby najbliższych i kościół znajdują się kilkaset kroków od ich domu, ale na Litwie, i że jest to ta sama parafia?

Jest to naszym zdaniem nieludzkie i niemoralne, mimo że poprawne ustawowo. I dlatego niekiedy co który z żołnierzy ulituje się nad proszącymi i pozwoli przekroczyć pas graniczny, aby złożyć skromne ogródkowe kwiaty na grobie najbliższych czy wziąć udział w mszy św. Ale nie zawsze. A wtedy parafianie z naszej strony z ks. proborszczem ustawiają śpiesznie prowizoryczny ołtarz polowy, aby ich rodziny, które wolą losu znalazły się po tamtej stronie granicy, mogły się razem modlić poprzez graniczny pas. Obraz rzadko spotykany, dziwny, anachroniczny w XXI wieku, którego podstawowym hasłem są nieskrępowane kontakty i współpraca międzyludzka, międzypaństwowa i każda inna, łącząca a nie dzieląca ludzi.

Temat jakby nas i nie dotyczy - są to wszak obywatele Białorusi. Ale są to ludzie, nasi rodacy. Warto też przypomnieć, iż granica stanęła tutaj po raz pierwszy w historii, naruszając wielowiekowy układ życia tych ludzi. I dlatego władze samorządowe powinny zainicjować rozwiązanie tego problemu - jakże zrozumiałego, bolesnego, ludzkiego.

Dzień zadumy i smutku - jest też na pewno odpowiednią chwilą nie tylko do przypomnienia bliskich zmarłych osób, ale też do zastanowienia się nad przyszłością żyjących. Spotykając się i rozmawiając z ludźmi aż dziw bierze, jak w zasadzie dwie osoby -Tomaszewski i Januđauskienë - z dobranym na swój obraz i poziom myślenia otoczeniem zdołali poprzez awepelowskie struktury utrzymywane za środki budżetu i "Wspólnoty" z Warszawy wyhamować wszelkie inicjatywy, wprowadzić powszechny terror moralny i zasiać strach w rejonie wileńskim.

Wobec szansy, którą niosą ze sobą zbliżające się wybory - trzeba z niej skorzystać, aby nie pozwolić na dalsze trwanie tego chorego awepelowskiego systemu, skazującego na martwotę i rozkradanie naszej Ziemi Wileńskiej. Czas naprawdę najwyższy na zmiany!

W kolejnych więc publikacjach przedstawiamy wywiad z ministrem rolnictwa RL Jeronimasem Kraujelisem, aby przybliżyć naszym Czytelnikom perspektywy i możliwości rozwoju naszego terenu w warunkach integracji Litwy w strukturach UE.

Wywiad z Anną Małłek spod Poznania o dorobku jednej z bardzo wielu lokalnych organizacji pozarządowych działających w Polsce i innych krajach europejskich , niech będzie dla nas dowodem potrzeby i możliwości powoływania takowych również w snaszych starostwach, osiedlach, miasteczkach i miastach. Bo to właśnie one będą mogły w przyszłości akumulować inicjatywy społeczne, wyrażać autentyczne zapotrzebowania lokalnych środowisk, dbać o zachowanie i rozwój tradycji, tworzyć klimat sprzyjający współpracy i rozwojowi. Już dziś takich właśnie partnerów w terenie poszukują różne instytucje, gotowe materialnie wesprzeć ich działalność.

W swoim czasie pierwszej skromnej inicjatywie zaistnienia takiej organizacji w rejonie wileńskim z imieniem Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Bujwidzkiej stanęła na drodze awepelowska biurokracja, bojąc się utraty monopolu na "prawdę". Dziś ten proces ułatwiony poprzez odpowiednie zmiany ustawodawcze w ramach tendencji europejskich powinien u nas również nabierać rozbiegu, mając na względzie potrzebę samorealizacji lokalnych środowisk i szerszego zaistnienia w Europie naszych małych ojczyzn. Również ze względu na możliwości zwalczania chorobliwego monopolu.

Pierwsza z takich organizacji została niedawno zarejestrowana w Ejszyszkach.

Nasz Czas 43 (582)