Ryszard Maciejkianiec

Naczelny ma głos
Wczorajsi wielcy i dzisiejsi mali

Dziś pismo otwieramy reportażem z przybyłej do Wilna wystawy, poświęconej dorobkowi Ferdynanda Ruszczyca - dorobkowi niezwykłemu, bo nie tylko malarskiemu. Posiadał takie cechy, których nam, dzisiejszym wilnianom bardzo brakuje - bezinteresowność w prowadzeniu wyjątkowo aktywnej działalności społecznej. W odróżnieniu od współczesnych, oczywiście nie na słowach. Oprócz malarstwa i nauczania młodzieży jego znaczący ślad można znaleźć w organizacji śród literackich, w dekoracjach spektakli, w godle teatru Lutnia, w insygniach władz USB, na winietach wielu ówczesnych wydawnictw, jak też w roli zwykłego przewodnika oprowadzającego gości Wilna po swoim ukochanym mieście. Cieszy, że zmiana sytuacji w Europie, powszechnie uznana stabilność granic, pozwala dziś cieszyć się w Wilnie dorobkiem Artysty niezależnie od Jego poglądów w latach życia i twórczości.

Rozmowa z wnukiem, dyrektorem naczelnym Muzeum Narodowego w Warszawie Ferdynandem Ruszczycem w czasie otwarcia wystawy potwierdziła wiadomość wzmiankowaną w niektórych publikacjach, że w kościele św. Bartłomieja na Zarzeczu spoczywa Jego Serce.

Ma więc Wilno dwa Serca - na Zarzeczu i na Rossie, pochowane w naszym mieście zgodnie z ostatnią wolą tych wielkich i nieśmiertelnych, dla których właśnie nasz gród był najpiękniejszy i najdroższy.

Przygotowując naszych Czytelników do spotkania z twórczością Ferdynanda Ruszczyca pisaliśmy o Jego współpracy z Ludomirem Sleńdzińskim, którego dorobek, jakże wileński, przechowywany jest w Białostockiej Galerii im. Sleńdzińskich, a który, miejmy nadzieję, również dotrze do Wilna.

W magazynie "Czas" w ramach promocji dorobku odradzającej się inteligencji polskiej publikujemy skrót pracy mgr Beaty Kosowskiej, poświeconej pisarzom - regionalistom, którzy podobne jak i F. Ruszczyc, z zachwytem opiewali uroki Wilna. Inna rzecz, że dzisiejsze pokolenia ze szkodą dla naszej kultury nie wiele już wiedzą o W. Hulewiczu, T. Łopalewskim, W. Dobaczewskiej E. Kobylińskiej, J. Kłosie i innych. Chce się jednak wierzyć, iż w ramach tendencji zachowywania regionalnych swoistości historii i kultury w jednoczącej się Europie, do ich dorobku będą się odwoływały również następne pokolenia.

Uważny Czytelnik na pewno zauważył nowych młodych autorów jak Anna Sipowicz czy Andrzej Guobis, prowadzących z własnej inicjatywy młodzieżowe magazyny zgodnie z ich koncepcją i pomysłem. Zachęcamy też innych do próby pióra i zostawienia śladu w historii polskiej prasy na Litwie, gwarantując ze swojej strony wsparcie i promocję z tym, by współpracujący z naszym pismem byli jeżeli nie bogaci, to co najmniej sławni.

W tym numerze zamieszczamy również zapowiadany fotoreportaż z uczestnictwa naszej delegacji w seminarze, zorganizowanym jak co roku przez Serbów Łużyckich w Budziszynie (Bauzen). Wieloletni dorobek tej mądrej, pracowitej, ofiarnej i niezwykle gościnnej mniejszości narodowej może służyć wzorem nie tylko dla nas, Polaków na Litwie. Inna rzecz, że w Niemczech nikogo nie rażą podwójne serbsko - niemieckie i niemiecko - serbskie napisy publiczne, a państwo bardzo znacząco wspiera kulturalno - oświatową i wydawniczą działalność tej autochtonicznej mniejszości narodowej.

Poruszając w kolejnych numerach trudy polskich wydawnictw na Litwie i tendencję stałego utrudniania działalności naszej redakcji ze strony koalicyjnych władz miasta w osobie liberałów, konserwatystów i awepelowców, co jest zjawiskiem szczególnie obrzydliwym i rzadko spotykanym w cywilizowanym świecie ze względu na rolę prasy, a szczególnie wydawanej w języku mniejszości narodowych, człowiek zaczyna się zastanawiać jak daleko może być posunięty nihilizm prawny i moralny, urzędnicza arogancja i nietolerancja do wszystkiego i każdego, co jest odmienne lub ma inne zdanie w wieku XXI, w kraju stojącym na progu NATO i Unii Europejskiej.

Inna sprawa, że tak naprawdę poznawanie ludzi nie jest rzeczą łatwą. Weźmy chociażby Sienkiewicza, Mackiewicza czy Tomaszewskiego, którzy zaistnieli w społeczeństwie dzięki naszemu wspólnemu wysiłkowi. Dziś płodzą i mnożą różne pomówienia i oszczerstwa doskonale wiedząc, że nie mają one nic wspólnego z prawdą i rzeczywistością. Robią to świadomie tylko po to, aby szelmując innych, próbować utrzymać się na fali i u władzy. Wielu przecież jeszcze pamięta, jak w trosce o dziecko tego ostatniego odmawiało się nawet własnym dzieciom, czy pokonywało się bezinteresownie tysiące kilometrów podróży, byleby pomóc w potrzebie. A jak dzisiaj zachowują się ci "działacze"? I nie chodzi tu o oznaki jakiejkolwiek wdzięczności, tylko o zastanowienie się i obawę wynikające z faktu, że w naszym społeczeństwie zaczynają coraz bardziej górować i nadawać ton ludzie bez skrupułów, jakichkolwiek zasad moralnych, o sumieniu już nie wspomnę.

Czas więc najwyższy na zmiany, dopóty jeszcze nie późno.

Nasz Czas 42 (581)