Ryszard Maciejkianiec

Naczelny ma głos
Historia, teraźniejszość i przyszłość

Tradycyjnie i niezmiennie od lutego 2000 roku jedną czwartą stron naszego pisma wypełnia magazyn "Czas". Za miniony okres uzbierało się tego znacznie ponad tysiąc stron, głównie historii wileńskiej - w wielu wypadkach dotychczas niepublikowanej, a znaczy nieznanej. Cieszy więc, że ta inicjatywa się powiodła, że nasza historia stała się bardziej znana dla nas samych, ale też i dla ludzi na szerokim świecie, i że te publikacje czyta również niemała grupa intelektualistów litewskich.

Obecny "Czas" jest poświęcony Józefowi Trzebińskiemu, prof. USB. Publikację przygotował mieszkający obecnie w Gdańsku wilnianin Wacław Dziewulski, syn rektora USB, któremu jesteśmy niezmiernie wdzięczni za przypomnienie poprzez publikacje naszemu pokoleniu sylwetek wielu wielce zasłużonych dla świata kultury i nauki osób, nadających wysoki ton intelektualnemu życiu międzywojennego Wilna.

Jest to nasza historia, na której podstawie powinniśmy budować teraźniejszość i przyszłość w poczuciu naszej wielopokoleniowej pracowitej obecności na tym terenie - nikomu nie zagrażając, nie domagając się o więcej, niż należy się wszystkim, ale mając prawo na równe traktowanie, na prawa do swojej własności, kultury i języka.

Jak już nieraz stwierdzaliśmy, iż mimo czynionych utrudnień i przeszkód, nasza teraźniejszość i przyszłość zależy w znacznym stopniu od naszego zaangażowania się, systematyczności działania, osobistej samoorganizacji - czyli od nas samych.

Weźmy dla przykładu polską prasę na Litwie, która z wielkim trudem wiążąc koniec z końcem promuje polskie słowo, historię i kulturę. Za wyjątkiem oczywiście "Magazynu Wileńskiego" i "Draugyste - Przyjaźni", które sowicie korzystają ze środków budżetowych państwa.

Zadajmy sobie najprostsze pytanie - czy prawie trzystatysięczne polskie społeczeństwo nie jest w stanie utrzymać kilku wydań, łożąc dla przykładu jako każdy dziesiąty chociażby 4 - 10 litów miesięcznie na polską prasę? Na pewno może, ale tego nie robi, mimo że oddawanie dziecka do polskiej szkoły i prenumerata polskiej prasy stanowi jednoznaczne świadectwo przywiązania do polskości. Możemy zarzucić polskiej prasie na Litwie pewne słabości i jest w tym racja. Tylko że bez społecznego wsparcia nie ma ona szans rozwoju i przezwyciężenia słabości. W zmaterializowanym świecie na wszystko potrzebne są środki - i krąg się zamyka.

Przypominając historię nieśmiertelnego wileńskiego "Słowa" warto zaznaczyć, iż inteligentne, dalekowzroczne i patriotyczne ówczesne ziemiaństwo powierzając Stanisławowi Mackiewiczowi (Catowi) dokumentację życia tamtego okresu, szczególnie ceniło sobie istnienie niezależnej polskiej wileńskiej prasy. Niestety, dziś nie mamy ziemiaństwa. Pozostaje więc na polu walki o zachowanie polskiej prasy na Litwie, głównie przedwojenny dziś już emerytowany Polak, żyjący z 200 - 300 litowej renty. Jak długo jeszcze?

W okresie drugiej wojny światowej pod niemiecka okupacją i cenzurą był wydawany w Wilnie "Goniec codzienny". Jego prenumerata w pewnym okresie, jako demonstracja polskiej obecności, sięgała nawet 135 tys. egzemplarzy! Czy czasem dziś poprzez inteligencję, szkoły i osoby doceniający znaczenie prasy nie dałoby się przekonać polskie rodziny do prenumeraty chociażby jednego polskiego pisma, jako sposobu na niebolesną i nienadmiernie ofiarną demonstrację polskiej obecności i poparcie dla polskiego pisanego słowa, dokumentującego dla nas i przyszłych pokoleń dzisiejszą rzeczywistość? Chyba tak, tylko jak dotrzeć do ludzi, ich serc i sumienia, aby zrozumieli, że bez publicznie funkcjonującego pisanego polskiego słowa, coraz bardziej będzie słabło polskie szkolnictwo, zanikała polska obecność i nasze wzajemne więzi ?

A tymczasem nakazowo rozdawana przez "polskich" urzędników szaro - zielona "Draugystë - Przyjaźń", zdaje się może zwieńczyć dzieło wymordowania polskiego rynku prasowego. Bowiem w historycznie zwartym środowisku polskim, obecnie rządzonym przez awepelowców jedynie prasa polska, oprócz dwóch powyższych wydań, jest potępiana i nie dopuszczana do wolnego wyboru i prenumeraty. Co ciekawe, że nawet w czasie administracyjnego zarządzania w latach 1991 - 1992 w odróżnieniu od obecnie rządzących Tomaszewskiego i Januđauskienë nie odważono się ograniczać swobodę prasy i swobodę słowa.

W tej sytuacji w ramach oporu wobec moralnego terroru ze strony awepelowskich urzędników proponujemy naszym Czytelnikom po przeczytaniu "NCz" przekazywać pismo bądź uzyskane informacje sąsiadom, znajomym i przyjaciołom, aby nawet na wpół podziemne funkcjonowanie w społeczeństwie polskim innego zdania niż urzędowo - samorządowo - nakazowych opinii, sprzyjało tworzeniu na Ziemi Wileńskiej podstaw przyszłej demokracji i tolerancji.

I to również w znacznym stopniu zależy od nas samych.

Nasz Czas 41 (580)