Robert Mickiewicz

"Straszniejsze od ognia"

W tym roku pogoda na Wileńszczyźnie jak nigdy utrudnia mieszkańcom i bez tego niełatwe życie. Obfite opady śniegu na początku roku sparaliżowały ruch drogowy w Wilnie i okolicach, a tegoroczne upalne i wyjątkowo suche lato sprawiło poważne problemy nie tylko rolnikom, stawiając ich w wielu wypadkach na krawędzi bankructwa, ale również wszystkim bez wyjątku mieszkańcom regionu.

Już od kilku miesięcy Wileńszczyznę dusi gęsty smog, powstały w wyniku pożarów szalejących na podwileńskich torfowiskach i w lasach. Największe pożary wybuchły na torfowiskach w Rudaminie, (rej. wileński), w okolicach Solecznik i Dziewieniszek w rej. solecznickim. Ogółem wokół Wilna ogień objął już sześć torfowisk. Płonący od kilku miesięcy torf, brak deszczu i wiatru spowodowały, że nad miastem i okolicznymi rejonami zawisł gęsty, gryzący i jak twierdzą lekarze wyjątkowo szkodliwy dla zdrowia dym.

Strażacy, próbujący już od ponad miesiąca zagasić dziesiątki hektarów płonącego torfu, do dziś dnia nie dają z tym rady. Mówią, że jeszcze nigdy nie płonęło tyle torfowisk naraz. Strażakom pracującym przy gaszeniu pożarów na torfowiskach brakuje przeciwpożarowego i innego specjalistycznego sprzętu. Dopiero po miesiącu na miejsce pożarów przywieziono tak niezbędne buldożery. Ale jak powiedzieli dla "Naszego Czasu", chcący zachować anonimowość strażacy z Wilna, pracujący przy gaszeniu torfowiska na przedpolach Rudominy - "Jeżeli nie pomogą intensywne i obfite deszcze, to torf będzie tu na pewno płonął do zimy". W tej miejscowości już wypaliły się ponad trzy hektary torfu, który jak mówią okoliczni mieszkańcy zalega na głębokości około trzech metrów.

Miejscowa, w większości polska ludność, narzeka nie tylko na duszący od ponad miesiąca dym, ale również na obojętność i opieszałość, wybranej przez nią samą, AWPL - owskiej władzy.

Mieszkająca tuż obok płonącego torfowiska 74 - letnia pani Janina Zienkiewicz z goryczą opowiada, że "torf w Rudaminie płonie już nie pierwszy raz, ale jeszcze nigdy nie było takiego strasznego pożaru. Wcześniej mieliśmy mądrego i gospodarnego przewodniczącego kołchozu, który przy pierwszych objawach pożaru na torfowisku wykopał wokół płonącego jeszcze niedużego skrawka głęboki przeciwpożarowy rów i w ten sposób zapobiegł rozpowszechnieniu się ognia na całe pole. Bez trudu, siłami miejscowych mieszkańców zagaszono ten palący się torf.

W tym roku, przed miesiącem płonął u nas również tylko nieduży skrawek torfu, ale zamiast szybko zabrać się do gaszenia, nasz rudamiński starosta Kułakowski zaczął chodzić po miejscowych ludziach i żądać od nich po 10 litów za każdy metr przeoranej ziemi. Któż to z miejscowych, przy takiej nędzy i bezrobociu może zebrać tyle pieniędzy, aby wszystko zaorać, no to i mamy co mamy".

O bezczelnej arogancji władz rejonu wileńskiego opowiadali również inni nasi rozmówcy w Rudaminie, ale w obawie przed represjami "swoich" samorządowców prosili nie wymieniać w gazecie ich nazwisk. "To wstyd zbierać od ludzi pieniądze na gaszenie państwowego torfowiska, samorząd dysponujący ponad 60 milionowym budżetem, mógłby wygospodarować na początku sierpnia parę tysięcy litów i byłoby po pożarze, ależ oni prostych ludzi nie chcieli nawet słuchać, nasz starosta boi się rejonowej władzy gorzej niż ognia. Jedynie co robią, to sprawnie podnoszą sobie i tak duże wypłaty" - mówili rozgoryczeni rudominianie. Trzeba również dodać, że władze rejonu wileńskiego do dziś dnia nie raczyły przydzielić do gaszenia pożarów niezbędnej techniki, co gwoli sprawiedliwości, mimo znacznego opóźnienienia, uczynił stołeczny samorząd.

Rzeczywiście mamy co mamy. Utrzymujący się głównie z małodochodowego rolnictwa i nędznych emerytur pobliscy mieszkańcy, musieli w obawie przed rozprzestrzeniającym się ogniem już w połowie sierpnia zacząć kopać ziemniaki. Nadzieja na nieźle zapowiadający się w tym roku urodzaj ziemniaków spłonęła razem z hektarami torfu. Nawiasem mówiąc, cena jednej tony torfu na litewskim rynku wynosi około 40 Lt. Nietrudno sobie policzyć ile litów spłonęło na 3 hektarowym polu przy, jak już wyżej pisałem, trzymetrowej warstwie zalegającego tu torfu. Jak twierdzą naukowcy jednocentymetrowa warstwa torfu powstaje w ciągu 100 lat. Do tej smutnej buchalterii można jeszcze dodać koszta gaszenia pożarów. Litewska straż pożarna już zwróciła się do rządu z niezwłoczną prośbą o wyasygnowanie z rezerwy rządu dodatkowych pieniędzy, ponieważ tegoroczne limity strażaków już zostały wykorzystane. Nikt przecież nie spodziewał się takiego rozwoju wydarzeń.

Jedynie czego nie można jeszcze obliczyć, to ile zdrowia mieszkańcom Wileńszczyzny kosztują szalejące pożary. W ciągu trzech tygodni zanieczyszczenie powietrza przekraczało normę 3, a nawet 5 razy. W końcu lata i na początku jesieni liczba zwracających się do przychodni chorych jest podobna do zimowej statystyki. Jak twierdzą lekarze smog nad Wileńszczyzną szczególnie niebezpieczny jest dla noworodków i dzieci. Najgorsze jest to, że rzeczywiste skutki tego bezprecedensowego na Litwie zanieczyszczenia powietrza odczujemy dopiero po upływie dłuższego czasu, a na razie medycy, mimo ulgi, jaką przyniósł w ostanie dni wiatr, doradzają przynajmniej czasowo opuszczać zanieczyszczone tereny.

Fot. Waldemar Dowejko

Na zdjęciach: Strażacy w akcji, Janina Zienkiewicz, Pobliska rzeczka służy ratunkiem dla okolicznej ludności i strażaków

Nasz Czas 37 (576)