Ryszard Maciejkianiec

Naczelny ma głos
Piękna historia i bardzo mierna codzienność

Dziś w magazynie "Czas" - kolejna publikacja dr Danuty Berezowskiej, obrazująca stan życia muzycznego Wilna w latach 1930 - 1939. Przygotowana na podstawie dogłębnej penetracji archiwów, daje nam nie tylko obraz tamtych czasów, ale też dokumentuje ważne szczegóły - imiona i nazwiska twórców, a nawet miejsce ich zamieszkania. Cieszy więc, że jeszcze jeden szczegół naszej historii nie tylko został udokumentowany, ale stał się publicznie znany, pozwalając następnym badaczom na tej podstawie dokonywać kolejnych odkryć. Zresztą te publikacje w pewnym sensie uzupełnia wystawa, otwarta w wileńskim Ratuszu.

W tymże magazynie informujemy również o ukazaniu się w Bydgoszczy dzieła szczególnego - "Wileńskiego słownika biograficznego", autorstwa wilnian Leszka Jana Malinowskiego i Henryka Dubowika, zawierający informacje o ludziach zasłużonych dla Ziemi Wileńskiej od czasów najdawniejszych, aż do roku 1945, to jest do masowej ekspatriacji. W przeciwieństwie do niedawnego wydania prof. M. Jackiewicza - "Wileński słownik biograficzny" został przygotowany solidnie, uczciwie, zgodnie z wymogami, niezbędnymi dla tego rodzaju publikacji. Miejmy nadzieję, że chociaż skromna część tego wydania dotrze również do Wilna, aby być nam pomocna w odbudowywaniu w dzisiejszych i przyszłych pokoleniach pamięci historycznej, sprzyjać uszanowaniu dorobku tych, co uczciwie i wiernie Ziemi Wileńskiej pracą umysłu i rąk służyli.

Oficjalnie rozpoczęta prezydencka kampania wyborcza zdaje się nie wróży żadnych niespodzianek, a najsmutniejsze - żadnych zmian, które zazwyczaj mogą nieść w sobie nadzieję na lepsze. W tej niezmiennej stabilności oni, rządzący, będą się mieli nadal dobrze i bardzo dobrze - natomiast pozostała część społeczeństwa akurat jak na razie na odwrót. Zresztą mass media za pozostałe ponad trzy miesiące przygotują nas ku temu, że nawet bez zmian będzie nam się wydawało jakoby żyjemy o wiele lepiej, a zbliżający się do osiemdziesiątki prezydent właśnie w czasie następnej pięcioletniej kadencji jakoby wykaże się nieznaną dotychczas charyzmą, która odmieni Litwę do niepoznania.

A lud jak i w odległych czasach rzymskich chce igrzysk i chleba. Igrzyska na pewno więc będą, natomiast o to drugie odrobinę trzeba będzie zaczekać. Nie wszystko od razu, panowie! Tym bardziej, że szanujący siebie obywatel nie będzie przecież coś tam sobie przegryzał w marszu do Unii Europejskiej. Co innego, że jak dojdziemy - usiądziemy, pokroimy słoninkę ...

Będąc natomiast przy środkach masowego przekazu, a w szczególności prasy z całą powagą należy zaznaczyć jej smutny obraz. Nie ma praktycznie na Litwie pisma o wyraźnej i stabilnej orientacji politycznej. Nawet te dwa największe litewskie pisma "Lietuvos rytas" i "Respublika" na znaczące miejsca w każdym niemal numerze wynoszą najbardziej obrzydliwe sensacje, a to o zgwałconym dziecku, a to o bandziorach, mordujących ludzi, wprowadzając tym samym niepotrzebne napięcie i strach w społeczeństwie, podsuwając pomysły dla kolejnych zboczeńców i wykolejeńców. Szukając materiału do rubryki "Z prasy litewskiej" trudno nieraz o jakikolwiek pozytywny przykład, solidną analizę czy budujące wzory. Takie codzienne przez lata urabianie społeczeństwa na pewno zostawi ślad w społecznej psychice i mentalności. Właśnie ze względu na to unikamy podobnych publikacji na łamach "NCz".

Zresztą na naszym podwórku też nie jest lepiej. Nakazowo rozpowszechniana i rozdawana za darmo "Draugyste - Przyjaźń", kosztująca podatnikom rejonu wileńskiego około pół miliona litów i mająca cieplarniane warunki wydawnicze zieje szarością i bylejakością, w określeniu każdego, kto weźmie do ręki - nijaka. Przez dłuższy czas zastanawialiśmy się więc, dlaczego w takich warunkach właściciele W. Tomaszewski i M. Mackiewicz nie robią dobrego pisma, ograniczając się do tasiemcowych przedruków z warszawskiego "Naszego Dziennika" i informacji na poziomie wiejskiej plotki. Okazuje się, iż jest to po prostu metoda, aby do ludności nie docierała żadna nowa informacja i żadna inna prasa, co pozwala nią znacznie łatwiej manipulować, trzymać w niewiedzy i strachu na zasadzie osaczonej twierdzy. Zresztą ostatnio w tym piśmie ukazała się strona z tytułem "Nasza Gazeta", mimo że ta nazwa jest przez nas opatentowana i z której dotychczas korzystamy w podtytule. Redaktorem jest znana we wszystkich polskich pismach i nie tylko Cz. Paczkowska, a słowo wstępne ułożył tenże M. Mackiewicz. Natomiast miejscem wydania jest ...Dom Polski w Wilnie!

Można tylko ubolewać, jak potoczą się dalsze losy Domu, jeżeli tam zadomowiła się ta najbardziej agresywna grupa, która nie ma pomysłu na nic, oprócz utrudniania życia innym i korzystania z cudzego dorobku.

Zresztą dyrekcja powinna nareszcie zastanowić się i ustalić, czy Dom Polski ma być domem otwartym dla wszystkich, czy też tylko dla awepelowskiego grona i ich otoczenia oraz miejscem skąd powyżsi będą siać niechęć i pomówienia.

Nasz Czas 36 (575)