Zacznijmy od siebie

Szanowna Redakcjo, zupełnie przypadkowo wpadł w moje ręce adres waszego pisma, a wraz z tym obudziła się we mnie świadomość potrzeby napisania do Was listu. Przy okazji podrzucam dwa moje felietoniki i wiadomość, że jestem uznany za... "najstarszego dziennikarza świata", któremu nie uprzykrzyło się jeszcze trwać na tym padole płaczu, który nazywamy ziemią. Rażą niekonsekwencje. I tak deklaruje się na każdym kroku idee pokoju, a toczy wojny, nie tylko w dosłownym tych słów znaczeniu. Czasem bez istotnych powodów. Te zawirowania rodzą bunty, które na niewiele się zdadzą. Wszak światem rządzą politycy i wielki biznes. Ale dość tych ponurych "rozhoworów". Świat trzeba "zbawiać" zaczynając od siebie, co wraz z żoną robimy od wielu, wielu lat. Przykładem nasz Klub Propozycji, liczący sobie już ponad 40 lat systematycznej działalności, mimo burz i nawałnic, jakie przetoczyły się obok niego. To, że obraliśmy dobrą drogę, świadczy moja kondycja. W 96 roku życia nadal jestem czynny społecznie i zawodowo, co jednych drażni, innych napawa radością. Jak zwykle bywa w naszym życiu.

Oddany Władysław Oszelda, Cieszyn, 2002 rok

Nasz Czas 35 (574)