Owce dopiero zaczynamy hodować

O tym, że dotychczas kraju hodowla owiec była mocno zapomniana, mówią dane statystyczne - owce zapisano w nich w jednym rzędzie z kozami. Na początku roku bieżącego na Liwie było 23 tys. owiec i kóz. Według danych Stowarzyszenia Hodowców Owiec, posiadano około 13 tys. owiec (niewiele więcej niż kóz). A propos, zamierzając wstąpić do Unii Europejskiej, kraj nasz poprosił o limit zaledwie 12 tys. owiec. Tymczasem o połowę mniejsza sąsiednia Łotwa, mająca też o połowę mniej owiec, poprosiła o limit 50 tys., a Estonia - o 142 tys. owiec. Litwie obiecano limit 17,5 tys., Łotwie - 18,4 tys., a Estonii - 27,5 tys. owiec. Dlaczego nasz kraj został jak gdyby wyśmiany, poprosił bowiem o mniej, natomiast obiecano dać więcej?

Jak zawsze, winnych nie ma

Podczas pobytu u rolnika Broniusa Dijokasa, mającego największą fermę owiec zarodowych w powiecie uciańskim, powiedział on:

- Ostatnio miałem okazję uczestniczyć w zebraniu Stowarzyszenia Hodowców Owiec w Izbie Rolnej. Wszystkich bardzo interesowało, kto zaproponował, aby prosić Unię Europejską tylko o limit 12 tys. owiec. Okazało się, że nikt nie wiedział, i, jak u nas zwykle bywa, winnych nie ma. W całej Europie brakuje baraniny, dlatego jest zupełnie niezrozumiałe, dlaczego również w przyszłości władze naszego kraju nie zamierzają zachęcać rolników do hodowania owiec.

Owce stały się ratunkiem

Gdy prawie 10 lat temu Bronius Dijokas kupił pierwszą owcę rasy romanowskiej, wtedy za nią zapłacił tyle, co za krowę. Wtedy nie myślał, że hodowla owiec stanie się głównym zajęciem jego rodziny. Zamierzał hodować owce tylko na własne potrzeby.

- Chociaż teraz owce zarodowe są znacznie tańsze, jednak ze sprzedaży 30-kilogramowej owieczki otrzymujemy więcej niż za dobrego bekona - mówił Bronius Dijokas.

Rodzina rolnika nie zaprzestała chowu opasów. Ale też szybko zwiększa stado owiec, stanowczo bowiem wie, że staną się one głównym źródłem utrzymania. Teraz ma już około setki tych zwierząt. Jak powiedział rolnik, każda owca w ciągu roku koci się dwa razy, dając po 3-4 jagnięta. Dlatego, jeśli będzie się dobrze powodziło, po 2-3 latach zamierza posiadać co najmniej 200 maciorek.

Syn przejął gospodarstwo mleczne

Gdy Bronius Dijokas trzymał mniej owiec, podstawowym zajęciem jego rodziny było mleczarstwo. Po podjęciu decyzji rozszerzenia hodowli owiec, wszystkie 20 krów przekazał synowi Andriusowi, który właśnie założył rodzinę. Teraz on stara się, aby według standardów UE zmodernizować niedawno zakupioną od spółki obszerną oborę, w której jesienią ma umieścić wszystkie krowy i ich przychówek.

("Valstiečiř laikraštis" z 13 08 2002 r.)

Nasz Czas 35 (574)