Ryszard Maciejkianiec

Naczelny ma głos
Doczesny litewski konserwatyzm

W oczekiwaniu na otwarcie wystawy prac Ferdynanda Ruszczyca, która nastąpi w Muzeum Sztuk Pięknych prawdopodobnie jednak w październiku br., kończymy dziś cykl publikacji przygotowanych przez kustosza Galerii im. Sleńdzińskich Annę Hendzel - Andreew - na podstawie Jego Dzienników. Mamy nadzieję, że kiedyś dotrą do Wilna również dzieła Sleńdzińskich, znajdujące się obecnie w Białymstoku, a które są wybitnie wileńskie. W każdym bądź razie życzliwi i gościnni opiekunowie Galerii, przyjmując nas w marcu br., takiej możliwości nie odrzucali.

Tylko na podstawie losów i dorobku tych dwóch malarzy, pedagogów i działaczy społecznych widzimy jak wiele dało Wilno kulturze świata. Niestety, ich dorobek w wyniku wydarzeń dziejowych stał się na co dzień niedostępny i co raz mniej znany dzisiejszym pokoleniom wilnian z wielką szkodą dla zachowania ciągłości kulturowej i pamięci historycznej. I dla samego miasta, które będąc w posiadaniu Ich dzieł - byłoby znacznie bogatsze.

Dziś, kiedy zdaje się nie będzie mógł się powtórzyć scenariusz XX wieku, obfitujący w rewolucje, wojny i antyludzkie totalitaryzmy - przykład Tadeusza Wróblewskiego, który zalecał potomnym, aby jego bezcenne zbiory, stanowiące podstawowy fundusz dzisiejszej Biblioteki Akademii Nauk RL, na zawsze zostały w Wilnie - może służyć wzorem rozwiązania. Bo szczególnie tu, w warunkach wileńskiego podłoża, gdzie się twórcy urodzili, wyrośli i tworzyli, ślad o ich życiu i dorobku może przemawiać szczególnie wymownie, uczyć i przygotowywać następców. Co innego, że na drodze ku takiemu promowaniu wartości kultury, stoją jeszcze różne uprzedzenia, próby falsyfikacji historii, ba, nawet zniekształcanie imion i nazwisk.

Miejmy nadzieję, że i te animozje stopniowo będą zanikać, a politycy kierujący państwem wyraźnie, już w czasie najbliższym jednoznacznie się określą czy Litwa ma być obywatelskim państwem prawa, czy państwem narodowym z ukrytymi elementami nacjonalizmu, które co i raz odczuwamy na własnej redakcyjnej skórze.

Z tej okazji warto zapoznać się z listem Tadeusza Stommy, opublikowanym na str 21, wywiad z którym niedawno zamieściliśmy na łamach "NCz". Przykład, kiedy to ze względu na 6% Szwedów, mieszkających w Finlandii, w tym kraju obowiązuje powszechna fińsko - szwedzka dwujęzyczność świadczy, że mniejszości narodowe i ich zapotrzebowania mogą być traktowane inaczej, z szacunkiem, po ludzku i po partnersku.

Co innego, że wiele zależy od samego środowiska mniejszościowego i złej czy dobrej woli jego "przywódców". Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę, że stosowna ustawa pozwala, aby napisy informacyjne w miejscowościach, gdzie w historycznie zwartym skupisku mieszkają Polacy, byłyby również w języku polskim. Zresztą nic to nie kosztuje. Wystarczy, że opanowane przez awepelowców samorządy przetłumaczą wskazówki i instrukcje na język polski i wywieszą obok takowych w języku litewskim. Niestety, jak na razie zamiast nieskomplikowanego praktycznego czynu trwa patriotyczna bezużyteczna retoryka.

Na str. 22 - 23 zamieszczamy kilka informacji z prasy litewskiej o poszukiwaniach rolników litewskich wobec zbliżającego się terminu przystąpienia Litwy do Unii Europejskiej. Niech ta i kolejne publikacje na podobny temat będą tematem rozważań naszych Czytelników, aby tu, na ojczystej ziemi szukali i znajdowali rozwiązania na przyszłe godne życie.

Wobec sprzedaży przez "Williams" dla Rosji zakładu przetwórstwa ropy naftowej w Możejkach, który przed kilkoma laty przy poparciu V. Landsbergisa i V.Adamkusa niekorzystnie został sprzedany przez Litwę powyższej amerykańskiej firmie, wyglądało na to, że wyborcze kampanie prezydencka i samorządowa będą nosiły znamiona rozliczeń za "błędy" i odpowiedzialności polityków za podejmowane decyzje. Niestety, w niewyrobionym politycznie społeczeństwie i przy braku niezależnych środków masowego przekazu, wystarczy kilku publikacji w największym dzienniku, twierdzącym, iż nie ma tu żadnego kryminału - i sprawa jest zamknięta.

Ciekawe, że ostatnio na Litwie wszyscy wielcy stali się konserwatystami, nie chcą żadnych zmian, co i raz optują za obecnym politycznym i personalnym układem, zgodnie z hasłem z poprzedniej kampanii wyborczej, że "my ( to znaczy oni ) zasłużyliśmy na lepsze życie". Są to głównie ludzie władzy i związani z władzą nowobogaccy, stanowiący 1% społeczeństwa.

Natomiast analiza i statystyka wskazują, że coraz bardziej zmniejsza się część społeczeństwa, żyjąca z drobnej i średniej wytwórczości, staczając się poza próg nędzy, w której już żyje 30 % obywateli. Ci chcą zmian, ale nikt ich nie słyszy. Warto jednak pamiętać, że lud bez końca oszukiwać się nie da.

Nasz Czas 35 (574)