Andrzej Niewinny Dobrowolski

Na jagody do Szwecji

Jak wiadomo, jesienią w Szwecji można legalnie, bez ubiegania się o pozwolenie, zarobić spore pieniądze przy zbiorze runa leśnego. Niestety tam, gdzie chodzi o pieniądze, pojawiają się natychmiast oszuści i naciągacze.

Owszem, prawdą jest, że można na tym zarobić, lecz... Zresztą, posłuchajmy, co ma na ten temat do powiedzenia reprezentujący organizację branżową właścicieli skupów runa leśnego, Sylve Björkman.

Ośmiu Polaków na jednego Tajlandczyka

Sylve, współpracując z Krajowym Urzędem Pracy, Policją oraz Urzędem Imigracyjnym, prowadzi nabór siły roboczej z Litwy, Łotwy, Estonii, Ukrainy i Rosji, a także, od dziesięciu lat, Tajlandii.

Ci ostatni są szczególne cenionymi zbieraczami, głównie ze względu na pracowitość. Udzielając mi dopiero po namowie pozwolenia na użycie cytatu, z uśmiechem stwierdził: "W przeliczeniu na ilość zebranych w ciągu dnia jagód na jednego Tajlandczyka przypada dwóch Ukraińców, czterech Rosjan i ośmiu Polaków." Wiadomo: motywacja. W latach osiemdziesiątych, kiedy w lasach spotykało się w zasadzie wyłącznie Polaków, nie było się z kim porównywać. Dzisiaj Azjaci obecni są w każdej konkurencji. Nawet tak egzotycznej jak zbiór runa leśnego w Skandynawii, jak by surrealistycznie to nie brzmiało.

- Jakie ceny obowiązują w tym roku?

- Za maroszkę, leśną malinę, płaciliśmy 60 koron, czyli około 6 dolarów za kilo. Czarne jagody skupujemy po 8 koron, cenę borówek przewiduje się na 6 koron, kurki i trattkantareller warte są w zależności od miejsca i obfitości od 40 do 120 koron za kilogram, prawdziwki - 20 - 25 koron.

- Czy można mówić o średnim dziennym zarobku zbieracza?

- Można, wszak uwzględniając podaną wcześniej pół żartem pracowitość. W tym sezonie dniówka nie przekracza 20-30 dolarów. Zakładając, że osoba dostarczy do skupu 40-50 kg jagód dziennie.

- Czy rekrutacja obejmuje także Polskę?

- Nie. Polacy przyjeżdżają głównie za pośrednictwem operujących w waszym kraju firm pośredniczących w wyjazdach do pracy lub indywidualnie. Brak obowiązku wizowego umożliwia taką działalność. Na ten temat wiedzą jednak z pewnością więcej właściciele kempingów, którzy goszczą na swoich obiektach tysiące namiotów zbieraczy z Polski. My, stosując się do wymogów i standardów ustalanych z władzami szwedzkimi, organizujemy zakwaterowanie głównie w domkach kempingowych, szkołach, domach prywatnych lub schroniskach młodzieżowych.

Jeden wielki szwindel, ot co!

- Dzień dobry, czy to Kent Nilsson?

- Tak, słucham.

- Powiedziano mi w Szwedzkim Związku Właścicieli Kempingów, że ma pan za żonę Polkę.

- Zgadza się. Od trzynastu lat. Mówię trochę po polsku też - dodaje w oryginale.

- Od jak dawna jest pan w branży?

- Kemping prowadzę od pięciu lat, ale w jagodowym biznesie kręcę się od początku lat osiemdziesiątych.

- Jak konkretnie wygląda praca zbieracza?

- Zdecydowanie inaczej od tego, co obiecują pośredniczące polskie firmy. Przede wszystkim do pól jagodowych nie prowadzą żadne wyasfaltowane szlaki, a trzeba się wspinać często gęsto cztery i pięć kilometrów po ostrych zboczach, pracować cały dzień, po czym z nie mniej pochyłych znosić urobek do auta. Bywa, że dziennie trzeba przejechać kilkadziesiąt kilometrów i przejść około dziesięciu. Nie wspominając o samej pracy podczas zbierania.

- Wie pan, ile biorą te firmy od ludzi przyjeżdżających do pana?

Firma najbardziej chyba operatywna, bo kierująca ludzi z całej Polski, każe sobie płacić do ośmiuset złotych od osoby. Ja za cały namiot biorę 35 złotych, oni 800 razy cztery lub pięć, w zależności ile osób jest w namiocie. Właściwie cała robota, jaką wykonują tutaj, w Szwecji, to telefoniczne zamówienie miejsca pod namiot. Reszta należy do zbieraczy. I do nas, którzy musimy ich informować. Uczyć, co mają zbierać, jak zbierać, jak transportować. Nawet o sprzęt musimy zadbać, bo przyjeżdżają z gołymi rękami. Dzięki temu, że znamy polski, jakoś udaje się nam jednemu i drugiemu pomóc. Niestety większość nabieranych w ten sposób biedaków po niedługim czasie z tak samo pustymi rękami wraca. Rozczarowani, klnący na czym świat stoi, proszący o łaskę i wsparcie czy to konsulat, czy nas.

- O jakich liczbach oszukanych w ten sposób ludzi pan mówi?

- Obliczaliśmy, że tylko jedna firma przysyła około pięciu tysięcy ludzi. Niech sobie pan sam policzy, o jakie to pieniądze chodzi.

- A co na to wszystko władze szwedzkie, policja?

- A co mają robić? Lasy w Szwecji dostępne są dla wszystkich. Jesteśmy dumni z tej wyjątkowości i nie zamierzamy jej ograniczać. Oczywiście istnieją przepisy, których się trzeba trzymać - np. w lesie nie wolno biwakować na jednym i tym samym miejscu dłużej niż jedną dobę - ale zbierać grzyby i jagody może każdy.

- Co by pan radził tym, którzy w przyszłym roku staną się kolejnymi ofiarami złudzeń?

- Nie dawać się nabierać żadnym firmom. Do Szwecji każdy przyjechać może na własną rękę. Skrzyknąć się ze znajomymi czy wziąć rodzinę i przyjechać. Koniecznie własnym autem pozostającym do wyłącznej dyspozycji. Skontaktować się ze skupami, dowiedzieć, gdzie co obrodziło, nie jechać na ślepo. Zrzeszenie skupów ma tę informację od służb leśnych, w katalogach są numery wszystkich kempingów, dowiedzieć się jest bardzo prosto.

Tak to widać z naszej perspektywy.

- Dzień dobry. Czy mógłbym zostać połączony z kimś, kto zechciałby mi odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących Polaków, zbierających runo leśne w Szwecji?

- Połączę pana z konsulem generalnym, panem Stefanem Skawiną.

- Ale! Gdzieżby tam samemu konsulowi zawracać głowę. Myślę, że trzeci vice attache handlowy w zupełności wystarczy.

Połączono mnie jednak z konsulem

- Czy istnieje jakieś porozumienie pomiędzy władzami polskimi i szwedzkimi regulujące sprawę zbioru runa leśnego przez naszych obywateli?

- Nie. I nie ma takiej potrzeby. Ruch bezwizowy dopuszcza trzymiesięczną wizytę w Szwecji beż żadnych ograniczeń. Pamiętać wszak należy, że do tego okresu wlicza się pobyt w innych krajach członkowskich porozumienia z Szengen. Zgodnie z tymże porozumieniem, turysta na granicy zobowiązany jest do przedstawienia środków na utrzymanie w czasie, jaki zamierza w danym kraju spędzić. W Szwecji suma ta wynosi 500 SEK na dzień pobytu, wszak latem od turystów z namiotami wymaga się 200 - 300. Dokładne informacje na ten temat znaleźć można na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych pod adresem www.msz.gov.pl w rubryce "Polak za granicą", Szwecja. Można też zadzwonić do nas: +46 - 8 764 48 00.

- Słyszał pan o Polakach pracujących przy zbiorze jagód?

- Od końca lipca do początków października nie słyszę w zasadzie niczego innego. Może dodam tylko, że słyszę głównie o tych, którzy z różnych powodów wspomnianych jagód nie zbierają.

-??

- Na przykład z powodu aresztowań związanych ze złapaniem na kradzieży w sklepach, podczas ściągania benzyny z zaparkowanych aut, włamań do magazynów z jagodami i co tam jeszcze potrafią wymyślić. Prawie każdego dnia otrzymujemy kilka zgłoszeń tego typu, wczoraj na przykład pięć. Pochłania to nasz czas, którego i bez tego nie mamy za dużo.

***

(...) Owszem, prawdą jest, że można na tym zarobić, lecz... Zresztą, posłuchajmy, co ma na ten temat do powiedzenia Kuba B., który na jagodach w Szwecji zjadał zęby przez czternaście kolejnych sezonów i zna temat jak mało kto.

1- Zacznijmy może od pytania, jak długo trwa sezon?

- Skupy rozpoczynają zwykle swoją działalność w pierwszy weekend sierpnia i trwa ona dopóty, dopóki jest co kupować. Im dalej na północ, tym sezon kończy się później. Można się także przenieść do Norwegii, gdzie zbiera się również grzyby i mchy używane przez kwiaciarzy jako ozdoby wieńców sprzedawanych na listopadowe święto zmarłych.

Sezon kończy się praktycznie z chwilą nastania pierwszych przymrozków, co ma zwykle miejsce pod koniec września, w początku października, zależy jak daleko na północ zawędrowaliśmy.

- Co się zbiera?

Najwcześniej dojrzewają żółte, leśne maliny - moroszki, zwane po szwedzku hjortron. Ich cena stanowi zwykle dziesięciokrotność ceny jagód, lecz jest ich oczywiście znacznie mniej. Potem zbiera się czarne jagody i na końcu czerwone borówki. Jeśli uda się dogadać ze skupem, można też dostarczać kurki.

2- Czy na jagody przyjeżdżają tylko Polacy?

Kiedyś rzeczywiście tak było. Obecnie konkurują z nami sąsiedzi z byłego bloku. Zresztą nie tylko jako zbieracze, ale i firmy dostarczające runo. Cenę jagód obniżają dostawy z Syberii. Na szczęście obawa, że te syberyjskie mogą pochodzić ze skażonych obszarów wokół Czarnobyla, hamuje nieco podaż. W każdym razie z roku na rok jest to sport dostępny dla coraz znaczniejszej liczby poszukiwaczy przygód. Gdyby nie to, że obszary jagodowych lasów są nieprzebrane, mogłoby braknąć miejsca dla wszystkich chętnych.

- Gdzie należy zacząć zbieranie?

Oczywiście najlepiej dotrzeć jak najdalej na północ. Tereny jagodowe zaczynają sie na północ od Varmlandu. Oczywiście mogę wymienić nazwy miejscowości, o których słyszałem w Dalarnie, ale tak naprawdę to prawdziwe jagody są dopiero w górach, na północy.

- Jakie są koszty takiego wyjazdu?

Optymalnie byłoby mieć auto z napędem na cztery koła, duże kombi, i jechać w kilka osób. Wtedy jest najtaniej. Ale i tak koszty podróży i prowiantu wyniosą co najmniej 500 złotych na osobę. Ja zwykle jeżdżę sam lub we dwójkę i wydaję ok 1000 zł.

- Co należy wziąć ze sobą?

- Z zakupów trzeba zabrać konserwy, które u nas są jeszcze nieco tańsze, ale inne produkty nie mają już jakichś zaporowych cen w Szwecji. Zwłaszcza, jeżeli będziemy zaopatrywać się w dużym supermarkecie.

- Czy należy mieć ze sobą sprzęt do zbierania?

- Zbieraczki, najlepiej drewniane, prawie zawsze kupimy na skupie i w każdym większym markecie na terenach jagodowych. Należy też mieć wiadro oraz plastykowy worek, do którego przesypuje się urobek. Pamiętając przy tym, że jagody "ciekną" i trzeba mieć folie w bagażniku, jeśli jest się przywiązanym do starego koloru tapicerki.

- Jaki strój?

- Przede wszystkim trzeba pomyśleć o dobrych butach. Ja zawsze pracuję w kaloszach, bo w lasach jest wszędzie mokro. Konieczny jest też płaszcz nieprzemakalny z odpowiednią kieszenią na telefon komórkowy. Niezbędny w przypadku zabłądzenia. Przerabialiśmy to w zeszłym roku, gdy moja towarzyszka błąkała sie 10 godzin. Zbliżał się zmierzch i tylko opatrzność boska sprawiła, że udało mi się ją znaleźć oddaloną 10km od samochodu.

- Jak poznać, że w lesie są jagody?

- Tereny dobrych zbiorów daje się poznać wyłącznie po liczbie punktów skupu. W lesie nie ma żadnej reguły występowania owoców i zmienia się to zawsze z każdym sezonem. Po prostu przez pierwsze dni uczymy się je znajdować i później już wiemy, że w danym roku najlepiej rosną w rzadkich laskach od północnej strony lub wręcz przeciwnie, nasłonecznionych wyrębach. Nie ma żadnej reguły!

- Jak mieszkać?

- Najtaniej i najprzyjemniej rozbić się namiotem, na dziko nad rzeczką lub jeziorkiem. Niezapomniane wrażenia! Ale w sierpniu, szczególnie pod koniec potrafią występować przymrozki, więc trzeba to brać pod uwagę przy kompletowaniu ekwipunku. Klimat w Szwecji jest jednak zaskakujący. Pamiętam 3 tygodniowe upały jak również 4 tygodnie bezustannie padającego deszczu. Co naturalnie trzeba brać pod uwagę przy szacowaniu ewentualnych dochodów.

- Ile można zarobić?

- W najlepszym roku, zbierając we dwoje, przy cenie jagód ok 10 -12 SEK zarobiliśmy 1000 $. Ale częściej było to 1000 DEM, a 3 razy wróciliśmy z niczym. Prawdę powiedziawszy, to znam więcej osób, którym się nie udało, niż tych, którzy wyszli w ogóle na plus. Ale przed wyjazdem i tak nikt ci nie uwierzy. Każdy sam musi dostać po dupie.

Najlepszym określeniem tego jagodowego biznesu byłaby chyba nazwa "loteria".

Nasz Czas 33 (572)