Stanisław Mackiewicz (CAT)

Historia Polski od 11 listopada1918 r.
do 5 lipca 1945 r.

Wojna z bolszewikami

Rosja w 1919 roku nie istniała. Władza, która panowała nad głodnym Petersburgiem i głodną Moskwą, walczyła na wszystkich frontach, miała powstania wewnętrzne, transport zdezorganizowany, chaos i czrezwyczajki, które z chaosem walczyły, na razie go powiększając. My, Polacy, nie mieliśmy co prawda także większej armii, ale bądź co bądź nie mieliśmy wojny domowej i siłą naszą był duży patriotyzm ludności. Toteż wojska nasze posuwały się na wschód szeregiem zwycięstw nad oddziałami bolszewickimi. Dnia 8 sierpnia 1919 roku zajęliśmy Mińsk Litewski, dnia 28 sierpnia Bobrujsk, dnia 11 września - Borysów. Byliśmy już bliscy historycznej naszej granicy.

Poznań, Lwów, Wilno - wszędzie pierwsi za broń chwytają mieszkańcy tych miast, wszędzie wojska polskie przychodzą oswobadzać ludność dopiero na żądanie ludności miejscowej. To samo, jeśli chodzi o kresy najdalsze. W Warszawie od początku niepodległości istnieje Komitet Obrony Kresów, zorganizowany przez ludzi pochodzących z Mińszczyzny i Mohilowszczyzny. Wydatną w nim rolę odgrywa pan Władysław Raczkiewicz, mińszczanin, panowie Obiezierscy, obywatele dawnego województwa mohylowskiego, pan Jundziłł z Polesia, prezesem jest książę Sapieha, pochodzący z Grodzieńszczyzny.

Wojska polskie wita nie tylko ludność polska. Pop prawosławny, z reguły Rosjanin, cieszy się także z wyzwolenia go od bolszewików, cały kraj wita nas jako oswobodzicieli.

Dnia 29 stycznia 1920 roku bolszewicy wysyłają do Warszawy notę, proponując pokój. Nota jest podpisana przez Lenina, Trockiego i Cziczerina; Cziczerin jest już wtedy ministrem spraw zagranicznych.

Piłsudski jest jednak przekonany, że bolszewikom chodzi jedynie o zyskanie czasu, że potrzebny jest im odpoczynek do przygotowania ofensywy - pogląd ten potwierdzają wypadki późniejsze. Już w początkach kwietnia hiszpański Alfons XIII uprzedza nas przyjaźnie, że wie o szykującej się na Polskę wielkiej ofensywie sowieckiej.

Tymczasem zmienił się w Polsce gabinet. Dnia 27 listopada ustąpił Paderewski, z różnych przyczyn, związanych z niedostatecznym dawaniem sobie rady z kwestiami politycznymi. Ostatni cios gabinetowi zadaje decyzja Rady Najwyższej, która oddaje nam Galicję Wschodnią jedynie na lat dwadzieścia pięć. Decyzję tę niesłusznie przedstawiono jako niepowodzenie dyplomacji Paderewskiego. Premierem zostaje Leopold Skulski, osobistość dość przypadkowa, ministrem spraw zagranicznych - Patek, dawny wymowny obrońca rewolucjonistów polskich przed sądami rosyjskimi.

Rząd polski, dążąc do unicestwienia pokojowej oferty bolszewickiej, upiera się przy Borysowie jako miejscu rokowań. Bolszewicy się na to nie zgadzają, a profesor Stanisław Grabski, prezes sejmowej komisji spraw zagranicznych, który nie wierzy w przygotowania bolszewików do ofensywy, uważa, że Piłsudski chce dalszej wojny ze względu na swe cele polityczne i federacyjne oraz rozbijanie Rosji. Profesor Stanisław Grabski głośno i otwarcie staje po stronie tez bolszewickich. Jednak Naczelnik Państwa przy pomocy lewicy i Klubu Pracy Konstytucyjnej zwycięża w tej grze ze Stanisławem Grabskim.

Dnia 25 kwietnia rozpoczyna się polska ofensywa na Kijów, który niebawem zostaje zdobyty. Piłsudski, jak niegdyś Bolesław Chrobry, wjeżdża do tego miasta. Powstaje sen o Polsce cofniętej do czasów Władysława IV. Marszałek Trąmpczyński daje się porwać patriotycznemu uniesieniu i wita Piłsudskiego jako spadkobiercę Batorych i Władysławów dnia 18 maja 1920 roku przed kościołem św. Aleksandra w Warszawie. W kościołach śpiewają "Te Deum laudamus". `

Jednak niebawem rozpoczyna się kontrofensywa sowiecka. Rozpoczyna się z południa i z północy. Na południu działa jazda Budionnego. Będzie to ostatnie, a zarazem pierwsze decydujące dla kampanii użycie wielkich mas kawalerii. Ostatnie, bo kawaleria, której wodzem najwspanialszym był niegdyś Sobieski, w XIX i XX wieku straciła swe znaczenie. Pierwsze, bo w kampanii 1939 roku znaczenie rozstrzygające i decydujące miała także kawaleria, tylko już nie konna, ale zmotoryzowana w postaci tak zwanych dywizji pancernych. Budionny - było to więc bezpowrotnie ostatnie użycie jazdy w jej dawnym charakterze kawalerii konnej i pierwsze w czasach nowoczesnych rozstrzygnięcie wojny za pomocą elementu ruchu.

Na północy uderza dawny oficer cesarskiej gwardii, dwudziestoośmioletni Tuchaczewski, później czerwony marszałek, z rozkazu Stalina rozstrzelany. Dnia 11 lipca 1920 roku zostaje zdobyty Mińsk Litewski, w parę dni później - Wilno, dnia 20 lipca bolszewicy są nad Niemnem i Szczarą, dnia 1 sierpnia zajmują Brześć Litewski.

Wojska bolszewickie wkraczają na terytorium Królestwa, są pod Lublinem, pod Lwowem. Tuchaczewski powtarza manewr Paskiewicza z 1831 roku. Jego kawaleria dochodzi do Włocławka, bolszewicy zaczynają się stykać z siłami niemieckimi. Na świat, do Ameryki idą depesze, że Warszawa zajęta, że Warszawa padła, że czerwone sztandary powiewają nad Wisłą i Polską.

W tym czasie sejm nie zdaje egzaminu.

W Warszawie jest strajk robotników użyteczności publicznej, tramwaje nie kursują.

W sejmie, w chwili opuszczenia przez wojska polskie Kijowa, a więc w chwili, w której położenie wojskowe zaczęło się stawać dla nas tragiczne, rozpoczyna się przesilenie rządowe. Zaczynają się targi o teki. Na ministrów zgłaszają się figury, które w żaden sposób, nawet subiektywnie, nie mogły mieć o sobie przekonania, że są geniuszami, że są jedynymi w takiej chwili zbawcami Polski, i żądają tek dla siebie. I to przesilenie wobec nieprzyjaciela, który posuwa się naprzód i grozi zagładą świeżo odzyskanej niepodległości, trwa długo, nieprawdopodobnie, haniebnie długo - trwa całych dni piętnaście. Przez dwa tygodnie państwo zagrożone ofensywą nieprzyjaciela nie posiada rządu z winy sejmu.

Przez piętnaście dni lewica stara się utworzyć gabinet z Daszyńskim na czele; nie dopuszcza do tego prawica.

Dnia 24 czerwca powstaje nareszcie gabinet Władysława Grabskiego. Dnia 10 lipca Grabski jest w Spaa, na konferencji premierów państw sprzymierzonych i prosi o pomoc. Lloyd George stawia niesłychane warunki. Polacy winni ustąpić Entencie w sprawie Gdańska i Czechom w sprawie Śląska cieszyńskiego. Polacy winni oddać bolszewikom cały kraj poza linią Grodno - Brześć Litewski. Władysław Grabski te katastrofalne warunki przyjmuje, w zamian nie uzyskując prawie żadnej pomocy. Dnia 11 lipca 1920 roku Lloyd George proponuje bolszewikom konferencję pokojową w Londynie z udziałem Polski, Litwy, Łotwy, Finlandii i... Galicji Wschodniej. Cziczerin odrzuca tę propozycję.

Przed narodem polskim stanął znów dylemat: zwyciężyć lub zginąć. Polska dnia 15 sierpnia 1920 roku zwyciężyła.

Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata

Lord d'Abernon, Anglik, nazwał bitwę nad Wisłą osiemnastą decydującą bitwą w dziejach świata. Są bitwy wielkie i krwawe, mające jednak znaczenie tylko dla narodów, które w nich udział biorą. Są jednak bitwy, które decydują o biegu historii nie jednego czy kilku narodów, lecz o biegu historii ogólnej, o cywilizacji ogólnej. Taka-powiada lord d'Abernon - była bitwa pod Salaminą, która ocaliła cywilizację grecką i przesądziła losy Europy na całe tysiąclecia naprzód, takich bitew było szesnaście innych w dziejach i wreszcie bitwa nad Wisłą w roku 1920.

Wojska bolszewickie stykały się z Niemcami. W razie bolszewickiego powodzenia Niemcy, doprowadzone do rozpaczy traktatem wersalskim, solidaryzowałyby się z bolszewikami, wywiesiłyby czerwone sztandary, losy Europy mogłyby przybrać całkiem inny charakter.

Bitwa w środkowych dniach sierpnia w najogólniejszym schemacie wygląda jak następuje. Generał Żeligowski pod Radzyminem zatrzymał posuwające się masy sowieckiego żołnierza. Od Wieprza na północ uderzył Naczelny Wódz, biorąc bolszewików do saka pomiędzy swoje armie a armie broniące linii Wisły, czy też, jak V armia generała Sikorskiego, kruszące bolszewików na północy Królestwa.

Od początku ofensywy bolszewickiej znów się zaczyna dramatyczna gra pomiędzy Naczelnikiem Państwa i Naczelnym Wodzem a opinią publiczną. Dziennikarz profesor Stroński stawia tu czoło Naczelnikowi Państwa, mając wpływ na opinię publiczną o wiele większy, niż zarządy stronnictw, same stronnictwa lub ministrowie. Wpaja on całemu prawie narodowi przekonanie, że ofensywa sowiecka jest tylko skutkiem wyprawy kijowskiej, rozpoczętej i wykonanej tylko i wyłącznie dla fantastycznych kaprysów Piłsudskiego, aby Kijów oddać Petlurze. Ponieważ bolszewicy długo idą naprzód, a w takich dniach niezadowolenie i wzburzenie narodu jest rzeczą łatwą, zrozumiałą i zawsze z klęską współistniejącą, więc sytuacja Piłsudskiego staje się ciężka. Dnia 30 czerwca premier Władysław Grabski wraz z sejmem tworzą Radę Obrony Państwa, w której skład wchodzi Dmowski; żąda on ustąpienia Piłsudskiego ze stanowiska Naczelnego Wodza. Zarzuca się Piłsudskiemu Kijów i niefachowość. Wciąga się do gry przeciw niemu ministrów państw obcych rezydujących w Warszawie.

Dnia 24 lipca nowy kryzys gabinetowy. Władzę obejmuje rząd Witosa, wicepremierem zostaje wódz socjalistów, Daszyński, ministerstwo wojny pozostaje w rękach generała Sosnkowskiego, ministrem spraw zagranicznych jest książę Sapieha, dawny zamachowiec na Piłsudskiego, przez tegoż Piłsudskiego na to stanowisko wysunięty.

Słuszne jest, że na wodza naczelnego spada odpowiedzialność za klęskę, ale słuszne jest także, aby zwycięstwo dawało mu chwałę. Wojna Polski kończy się ową osiemnastą decydującą bitwą w dziejach świata, wielkim polskim zwycięstwem, które gotowe jest wzmocnić stanowisko polityczne Piłsudskiego.

Wtedy profesor Stroński rzuca hasło: cud nad Wisłą. Hasło, mimo że w Polsce się przyjęło, dla nas nader upokarzające. Dlaczegożby to Polacy tylko cudem zwyciężyć mogli? Analogii pomiędzy bitwą nad Wieprzem i Wisłą a "cudem nad Marną" nie ma żadnej, bo nad Marną istotnie powinni byli wygrać Niemcy i tylko nadzwyczajnym zbiegiem okoliczności tak wielkie popełnili błędy, że bitwę, a z nią razem i całą wojnę, przegrali. Nazwa cudu była uzasadniona. My mieliśmy naprzeciw siebie tylko 177 000 bagnetów i szabel, wojska wycieńczonego, zmęczonego, posuwającego się po wrogim kraju. Nie umniejsza to nic ani wodzom, ani żołnierzowi, jeśli powiemy, że w sierpniu 1920 roku powinniśmy byli zwyciężyć. Żadnego cudu w tym nie było.

Rzucenie takiego hasła, jak "cud nad Wisłą", było majstersztykiem dziennikarstwa. Można się na tym uczyć wielkich dziennikarskich uderzeń, podsunięcia, zasugerowania narodowi pojęcia, przekonania, w które ten naród uwierzy; ta sugestia miała cel określony, całkiem inny i niezależny od bogobojno-podniosłego nastroju, który wyrazy "cud nad Wisłą" otacza. Rzucenie hasła "cudu nad Wisłą" w intencji zeskamotowania Piłsudskiemu politycznych owoców jego zwycięstwa, może nas pouczyć, w jak decydujący sposób prawdziwie utalentowany dziennikarz wpłynąć potrafi na bieg wypadków i postawę opinii publicznej.

Hasło "cudu" było pierwszą i najbardziej kurtuazyjną próbą odebrania Piłsudskiemu glorii zwycięstwa. Potem nastąpiło upoczywe twierdzenie, które szerzy ten sam profesor Stroński, że zwycięstwo przypisać należy dyrektywom generała Weyganda, że to on, a nie niedołężny, niefachowy Piłsudski był prawdziwym wodzem w tym zwycięstwie. Było to również niezgodne z prawdą historyczną. Generał Weygand sam oświadczył, że zwycięstwo należy zawdzięczać "generałom polskim". Nie powiedział jednak, że nie tylko nie miał nic wspólnego z opracowaniem planu bitwy nad Wisłą i Wieprzem, lecz że plan ten powstał wyraźnie wbrew jego wskazówkom i poglądom. Ale prawda historyczna nie grała tu większej roli. Stroński tak silnie wówczas trzymał w ręku cugle uczuć prawicowego społeczeństwa polskiego, że do obowiązków narodowych należało twierdzenie, iż to Francuz wygrał bitwę. Kto się ośmielał myśleć, że bitwę wygrał jednak Polak, podejrzewany był o brak uczuć narodowych.

Koncepcja wyjścia znad Wieprza powstała kiedyś w genialnym mózgu Prądzyńskiego w ostatniej fazie powstania listopadowego. Komu przypada zaszczyt jej odrestaurowania z tak znakomitym skutkiem? Wskazywano na szefa sztabu generała Rozwadowskiego. Piłsudski sobie przypisywał autorstwo koncepcji zwycięstwa i zdaje się, że miał rację. Gdyby tak jednak nie było, gdyby szef sztabu albo wydział operacyjny był autorem koncepcji, to przecież do wodza należała decyzja. W każdym więc razie należy uznać, że decyzja wodza była trafna, skoro nam dała zwycięstwo, skoro w ciągu dni kilku odwróciła bieg klęski na bieg zwycięstwa. Nie zwyciężył bolszewików ani Kołczak, ani Wrangel, ani Denikin, ani Miller, ani Judenicz. Nie zwyciężyli ich angielscy i francuscy generałowie, którzy ze swymi wojskami przyjeżdżali białym armiom na pomoc. Zwyciężyli ich jednak Polacy i Piłsudski.

Historia Polski od 11 listopada1918 r. do 5 lipca 1945 r.,

Puls Publications LTD

NCz 32 (571)