Miluczenko Ludwika

Komórkowy

Czasem dostaję zawrotu głowy,
gdy znika mi telefon komórkowy
wczoraj na półce go położyłam
dziś miałam go zabrać, lecz tam go nie było
jak żywy potworek wciąż dokądś umyka
zobaczcie zabrał się do mego bucika
jak gdyby chcąc uciec przed gospodarzem
zapomniał, że bucik musi być w parze
pomyślał chyba, że to buty noszą
wystarczy tylko, że je sobie założę
więc go założył i sobie czeka
a tu, do nikąd się nie ucieka
być może szukałabym go jeszcze z godzinę,
lecz miałam usłyszeć wesołą nowinę
miano zaprosić mnie do kina
i znikła z twarzy mej smutna mina
gdy do ucha mi dotarł trel słowika -
to mój komórkowy go mi posłał z bucika
- o, mój kochany, więc byłeś w bucie,
więc zapragnąłeś przede mną uciec
- o, mój kochany, odtąd broń mnie Boże
już byle gdzie ja Cię nie położę.
Naciskam guzik, przykładam do ucha,
- proszę już mówić, bo pilnie słucham.
Gdyby pradziadek mój powstał z grobu
pomyślałby, że to rozmawiam ze sobą,
że któraś z klepek mi odleciała
czy w głowie mam oleju za mało,
bo człowiek rozsądny mówi głośno
gdy ma do kogo głos swój posłać,
a gdy w pobliżu nikogo nie ma
to tylko do swego rozmawia sumienia.

Tak, komórkowy, to cudo XX wieku,
Ale cudem większym ty jesteś człowieku.

NCz 32 (571)