Był taki ksiądz

Minęło dziesięć lat od śmierci księdza Jana Zieji. Zakończył burzliwe życie Człowiek. Niebanalny, wielki wielkością swych czynów, pamięcią tych, którzy mieli szczęście z nim się spotykać i tych, którzy o Nim tylko słyszeli. Pozostawił po sobie kilka zbiorów kazań, wielką ilość nieopracowanych zapisków, wspomnień, dokumenty świadczące o jego stosunku do nieakceptowanej władzy. Ale był w jego życiu kilkuletni - krótki wprawdzie - okres, kiedy każdy, kto wtedy żył nie mógł być obojętny na otaczającą rzeczywistość i nie brać udziału w tym co się wtedy działo. Tym bardziej kapłan. Zieja nie stał wtedy na boku. Tworzył rzeczywistość. Ale to co on robił - choć nie było na marginesie - było tworzeniem innej rzeczywistości niż ta, która go wtedy już otaczała. Ta, którą on tworzył - przetrwała. Ta, w której tworzył swoją cząstkę - przestała istnieć, choć nie w całości. To był pionierski czas tworzenia polskiego życia na ziemiach zwanych wówczas odzyskanymi, dla Zieji był to czas przeżyty w Słupsku. Zapewne był to czas pożytecznie spędzony, skoro pamięć jego w tym mieście żyje po dziś dzień. Nawet ci, którzy przyszli na świat, kiedy w Słupsku księdza dawno już nie było, zapytani o niego, potrafią powiedzieć tak, był taki ksiądz.

NCz 29 (568)